Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaapelował w sobotę do mieszkańców Donbasu na wschodzie kraju, by nie uczestniczyli w niedzielnych wyborach przywódców i parlamentów w samozwańczych republikach ludowych w Doniecku i Ługańsku.

Poroszenko oświadczył, że tymi wyborami Rosja potwierdziła, iż okupuje część Ukrainy. Przeprowadzane są one pod lufami rosyjskich karabinów na okupowanym terytorium - powiedział.

Nie oddawajcie w nich głosu, nie bierzcie udziału w fałszywych wyborach - mówił w Paryżu, dokąd przybył na obchody setnej rocznicy zakończenia pierwszej wojny światowej.

Prezydent podkreślił, że odpowiedzialność za wybory przywódców i parlamentów w dwóch republikach ponosi Rosja. To Federacja Rosyjska w tradycyjny dla niej sposób najpierw usuwa swoje wcześniejsze marionetki, które były bezpośrednio zaangażowane w morderstwa, tortury i łamanie prawa, by potem wybrać na ich miejsce kolejne marionetki, które sama wyznaczyła - powiedział.

Poroszenko oświadczył, że tymi wyborami Rosja potwierdziła, iż okupuje część Ukrainy. Przekazał też, że po konsultacjach z partnerami zagranicznymi wiadomo, iż wyniki wyborów nie zostaną uznane przez nikogo. Przeprowadzane są one pod lufami rosyjskich karabinów na okupowanym terytorium - podkreślił.

W poniedziałek - poinformował prezydent - Ukraina wniesie sprawę wyborów na posiedzenie Rady Stałej Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) i będzie mówić o nich w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Temat wyborów będzie omawiany na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE i w Radzie Europy - zapowiedział.

Ukraina będzie temu (wyborom) zdecydowanie przeciwdziałać. Ukraina podejmie wszelkie kroki, by odzyskać okupowany Krym i Donbas - napisał Poroszenko na Facebooku.

Separatyści z dwóch tzw. republik ogłosili datę wyborów we wrześniu, po śmierci w zamachu bombowym 31 sierpnia w Doniecku przywódcy DRL Ołeksandra Zacharczenki.

Przeciwko tej decyzji zaprotestowało ukraińskie MSZ, które nazwało wybory prowokacją Rosji. We wrześniu specjalny przedstawiciel USA do spraw Ukrainy Kurt Volker oświadczył, że wybory w Donbasie są nielegalne i naruszają mińskie porozumienia dotyczące konfliktu w tym regionie. Zamiar przeprowadzenia wyborów potępiły także państwa UE, w tym Polska.

Porozumienia w sprawie uregulowania konfliktu w Donbasie, które zawarte zostały we wrześniu 2015 roku w Mińsku na Białorusi, przewidują przedterminowe wybory władz lokalnych w kontrolowanych przez separatystów częściach obwodów donieckiego i ługańskiego. Porozumienie to podpisali przedstawiciele Ukrainy, Rosji, OBWE oraz wysłannicy separatystów.

Władze ukraińskie stoją jednak na stanowisku, że wybory mogą odbyć się jedynie wtedy, gdy Ukraina będzie kontrolowała opanowane przez separatystów odcinki swojej granicy z Rosją, a jej terytorium opuszczą obce formacje wojskowe. Przed wyborami w Donbasie powinny się także zakończyć działania bojowe, a głosowanie powinno się odbywać pod nadzorem obserwatorów międzynarodowych oraz w zgodzie z ukraińskim prawem. Warunki te nie zostały spełnione.

(nm)