Powstanie izraelski rząd jedności narodowej. Po burzliwych pięciogodzinnych obradach Partia Pracy postanowiła przystąpić do formowanego przez lidera prawicy Ariela Szarona rządu ponad wszelkimi podziałami. Prawdopodobnie zapobiegnie to w jakimś stopniu spodziewanemu zaostrzeniu polityki wobec Palestyńczyków.

"Najważniejsze punkty programu rządu są dla nas interesujące, jest tam wiele z tego co my proponujemy, otrzymamy także kluczowe pozycje w rządzie, więc będziemy pracować razem przeciwko zagrożeniom i otworzymy nowy rozdział dialogu dla zapewnienia pokoju w przyszłości" - powiedział Szimon Peres. Był on w swojej partii głównym orędownikiem wielkiej koalicji, w nowym rządzie będzie pełnił funkcję wicepremiera i ministra spraw zagranicznych. Dla lidera prawicy Ariela Szarona jedyną alternatywą wielkiej koalicji byłoby sformowanie gabinetu z mniejszymi partiami religijnymi i nacjonalistycznymi co nie zapewniłoby stabilności rządów. Drobne ugrupowania byłyby łatwe do manipulowania dla Benjamina Netanjahu, który chce wrócić na scenę polityczną. A tego Szaron boi się jeszcze bardziej niż pokojowego noblisty Peresa. Wspólny gabinet będzie liczył prawie 30 ministrów co stanowi absolutny rekord w historii Izraela. Paria Pracy otrzyma osiem ministerstw w tym dwa najważniejsze: Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwo Obrony. Jeszcze w tym tygodniu poznamy nazwiska kandydatów na te stanowiska, jak również nowego lidera Partii Pracy.

Jak powiedział sekretarz generalny Partii Pracy Raanan Cohen za wejściem do koalicji opowiedziało się 67 procent spośród 1600 członków komitetu centralnego Partii Pracy. "Decyzja ta zobowiązuje nas wszystkich wyraźną większością" -zaznaczył sekretarz generalny. Przypomnijmy, 6 lutego w powszechnych wyborach na premiera Izraela przywódca konserwatywnej partii Likud, Ariel Szaron, pokonał dotychczasowego premiera Ehuda Baraka.

Foto EPA

08:40