Spór między rządem a MSZ o politykę zagraniczną może doprowadzić do paraliżu, a nawet zaniku polskiej dyplomacji - ostrzegają eksperci, z którymi rozmawiał reporter RMF FM. W Kontrwywiadzie RMF FM, Lech Kaczyński przyznał, że są pewne niejasności między Pałacem Prezydenckim a resortem spraw zagranicznych.

Powinienem dostawać więcej informacji dotyczących nie tylko konkretnych faktów, ale także i celów, które powinny być osiągane według ministra spraw zagranicznych rządu w polityce zagranicznej - mówił prezydent podczas porannej rozmowy.

To, co w tej sytuacji proponują specjaliści nie jest zbytnio oryginalne. Uważają, że powinno dojść do czegoś, co w obecnych warunkach jest chyba niemożliwe, czyli do porozumienia dwóch obozów władzy w sprawie polityki zagranicznej.

Marek Cichocki, były prezydencki doradca twierdzi, że kryzys na linii rząd-prezydent ma podłoże ambicjonalne: Powinno być mniej złośliwości i trochę nie do końca poważnego traktowania dosyć poważnych spraw. Głównym motywem są jakieś kuksańce, które mają bardzo poważne polityczne konsekwencje.

Bardziej radykalny jest profesor Roman Kuźniar, który przekonuje, że winny jest prezydent, który „uzurpuje sobie prawo do prowadzenia polityki zagranicznej, także na tle ambicjonalnym”. Ośrodek prezydencki stosuje taktykę dywersji wobec polityki zagranicznej prowadzonej przez rząd - dodaje Kuźniar. Jak twierdzi, konstytucja mówi wprost, kto za co odpowiada.

Cichocki się z nim nie zgadza i uważa, że nie jest to dokładnie sprecyzowane. Wygląda wiec na to, że dyplomacja nie wytrzymuje z sytuacją, gdy prezydent i premier są politycznymi oponentami.