Cztery osoby zginęły i 28 zostało rannych, w tym pięciu strażaków – to najnowszy, tragiczny bilans nawałnic, które przetoczyły się wczoraj nad Polską. 100 tysięcy odbiorców w całym kraju nadal jest bez prądu. W związku z burzami strażacy interweniowali ponad 11,5 tysiąca razy.

Największy problem z brakiem prądu jest na Podlasiu, Mazowszu oraz Warmii i Mazurach - tam ekipy techniczne mają najwięcej pracy. Nieprzerwanie trwa naprawa zerwanych przez powalone drzewa i zerwane gałęzie linii energetycznych. 

Jeszcze wczoraj przed północą bez prądu było ponad 300 tysięcy odbiorców - z tej liczby została już tylko jedna trzecia, nie wiadomo jednak, jak długo potrwa ponowne podłączenie ich do sieci.

Ciężkie chwile przeżywali też pasażerowie, którzy wczoraj wybrali kolej. W sumie opóźnionych było kilkadziesiąt pociągów - rekordowe 17 składów spóźniało się przez awarię w okolicach Lubonia. W tym momencie cała sieć jest już przejezdna oprócz jednego miejsca. To trasa Piła-Poznań, a dokładnie odcinek Budzyń-Chodzież. Nadal trwa tam usuwanie skutków nawałnic, a zamiast pociągów jeżdżą podstawione autobusy. W sumie na kolei z powodu drzew na torach i zerwanych trakcji trzeba było interweniować 220 razy.

Wiatr uszkodził też ponad 750 budynków

Wczoraj strażaków wzywano do tysięcy połamanych drzew oraz zablokowanych dróg i szlaków kolejowych. Wiatr uszkodził też ponad 750 budynków, więc trzeba było zabezpieczyć zerwane dachy.

W sumie z wichurami walczyło niemal 50 tysięcy strażaków. Wielu z nich nadal pracuje, ponieważ cały czas napływają zawiadomienia o kolejnych zniszczeniach. Bilans nie jest więc jeszcze zamknięty - już i tak bardzo wysoka liczba interwencji może jeszcze wzrosnąć.


Największe straty wichury spowodowały w województwie mazowieckim. W Warszawie wichura łamała gałęzie i wyrywała drzewa z korzeniami.

Burzowo i deszczowo, ale dużo spokojniej niż wczoraj będzie przez najbliższe dni. W weekend zagrzmi przede wszystkim na południu Polski: w Małopolsce i na Podkarpaciu. Burzom będzie towarzyszył porywisty wiatr, ale porywy nie powinny przekraczać 65/70 km na godzinę. Również i opady deszczu, który będą towarzyszyły burzom, nie powinny wyrządzić szkód - przewiduje synoptyk IMGW Jakub Gawron. Burzowy maraton potrwa do środy, a na południu kraju do piątku włącznie - dodaje. 

(mal)