Zdecydowaną wolę przyjęcia Polski do Unii Europejskiej przed wyborami do Parlamentu Europejskiego w roku 2004 potwierdził wczoraj w Sejmie szef Komisji Europejskiej Romano Prodi.

Za przykładem Małysza

Swoją wizytę w Warszawie przewodniczący Komisji Europejskiej Romano Prodi rozpoczął od rozmów z premierem Jerzym Buzkiem. Przygotowanie Polski do członkostwa w Unii Europejskiej Prodi porównał do skoków Adama Małysza. Podobnie, jak nasz skoczek, Polska wykonała już większość zadań wynikających z przystosowania naszej gospodarki do standardów Unii. "Teraz potrzeba jeszcze tylko dobrego skoku i znajdziecie się w gronie Piętnastki" - powiedział Prodi po spotkaniu z premierem. Przewodniczący zwierzył się także, że celem jego życia jest rozszerzenie Unii Europejskiej. "Jeśli chcemy być razem w zjednoczonej Europie, musimy także umieć zmierzyć sie z obawami. I dlatego trzeba znaleźć jakieś okresy przejściowe, aby uspokoić opinię publiczną zarówno w Polsce jak i w Niemczech" - tłumaczył Romano Prodi. Jednak o wiele łatwiej będzie Adamowi Małyszowi zdobyć Puchar Świata niż Polsce zakończyć jeszcze w tym roku choćby negocjacje zjednoczeniowe z Unią. Mówił o tym po spotkaniu z Prodim szef Urzędu Integracji Europejskiej Jacek Saryusz-Wolski: "Powiedziałbym, że są niewykluczone, ale bardzo trudne". Choćby dlatego, że UE nie zajęła jeszcze stanowiska w tak kluczowych sprawach jak polityka rolna, polityka regionalna, finanse i budżet.

Żadnych targów, panowie

Występując przed połączonymi sejmowymi Komisjami Prawa Europejskiego, Spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej, Prodi zdecydowanie sprzeciwił się lansowanej ostatnio koncepcji o rezygnacji przez Polskę z dostępu do unijnego rynku pracy, w zamian za długie okresy przejściowe na zakup polskiej ziemi przez cudzoziemców. „W ogóle nie chcę słuchać tego rodzaju targów” – mówił wyraźnie zdenerwowany Prodi. Jego zdaniem kwestie dostępu do europejskiego rynku pracy dla Polaków oraz okresów przejściowych na zakup ziemi przez cudzoziemców w naszym kraju, to dwie całkowicie różne sprawy, które należy negocjować osobno bez wdawania się w jakiekolwiek targi. Prodi uważa, że najważniejsze jest byśmy przestali się siebie obawiać: Polacy, tego, że zostaną wykupieni przez bogaty Zachód, a Zachód, że zaleje ich napływ taniej siły roboczej. Jak argumentował poseł Piotr Nowina Konopka targowanie się w sprawie okresów przejściowych nie rozwieje wzajemnej niepewności. "Nie wyeliminuje obaw po stronie niemieckiej, że dojdzie do zalewu polskiej siły roboczej i nie wyelimuje obaw Polaków, że nastąpi zalew kupców chętnych do kupna polskiej ziemi" - powiedział poseł. Przemówienie Prodiego na forum połączonych komisji próbował zakłócić poseł Gabriel Janowski. Nie został jednak dopuszczony do głosu. Fakt ten bardzo głośno określił mianem skandalu.

Przed wizytą pojawiły się pogłoski, że Romano Prodi miałby zaproponować Polsce układ: "Praca za ziemię". Polegałby on na tym, że w zamian za zgodę na kilkuletni okres przejściowy w przepływie siły roboczej w rozszerzonej Unii, Polska mogłaby utrzymać 18-letni zakaz sprzedaży ziemi cudzoziemcom. Komisja Europejska opublikowała wczoraj dokument zawierający pięć wariantów otwarcia unijnego rynku pracy dla Polaków i obywateli innych krajów kandydujących do Wspólnoty. Cztery spośród tych wariantów przewidują jednak utrzymanie przez pewien czas rozmaitych form restrykcji wobec dostępu nowych członków do unijnego rynku pracy, a tylko jeden - pełne otwarcie od pierwszego dnia po poszerzeniu Unii. Polska podtrzymuje stanowisko, że jej obywatele powinni mieć pełny dostęp do rynku pracy Unii od pierwszego dnia członkostwa - oświadczył wczoraj w Brukseli główny negocjator Jan Kułakowski.

rys. RMF FM

09:35