Polska nie zgadza się na narzucanie jej, ilu imigrantów ma przyjąć w ramach proponowanego przez Komisję Europejską programu rozmieszczania i przesiedlania uchodźców - poinformował wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk. Sceptyczne wobec unijnego pomysłu są również Hiszpania i Portugalia.

Propozycje KE dotyczące rozmieszczenia w krajach unijnych 40 tys. imigrantów docierających do Włoch i Grecji, były tematem obrad szefów MSW państw unijnych.  Komisja chce, by udział w tym programie był obowiązkowy.

Były głosy krajów, które w pełni taką propozycję przyjmowały. Były też głosy krajów - i nie ukrywam, że tu należała Polska - które mówiły, że liczą, ilu (uchodźców) mogłyby przyjąć i zrobią to na podstawie własnej decyzji - powiedział Stachańczyk dziennikarzom.

Zobacz również:

Nie zgadzamy się na obowiązkowość, na to aby ktoś wyliczał i przysyłał według tej wyliczonej liczby uchodźców do poszczególnych krajów europejskich - dodał. Według wiceministra takie stanowisko zajmowała "znacząca liczba krajów", w tym wschodnioeuropejskie.

Inne źródła twierdzą, że sceptyczne wobec propozycji KE były również Hiszpania i Portugalia. Za obowiązkowymi kwotami podziału uchodźców są - obok apelujących o solidarność unijną Włoch i Grecji - m.in. Niemcy, Francja, Austria, Szwecja, Holandia, Belgia, Luksemburg, Cypr i Malta. Niektóre państwa chcą jednak zmiany kryteriów, na podstawie których wyliczane są kontyngenty. Nie byłoby zatem wymaganej większości za propozycją KE.

Według Stachańczyka w obliczu dużych rozbieżności propozycja ta będzie tematem szczytu UE, który odbędzie się w przyszłym tygodniu w Brukseli.

Jak wskazał wiceminister, kwietniowy nieformalny szczyt unijny, poświęcony imigracji nie wspominał o tym, że udział w programach rozmieszczenia i przesiedleń uchodźców będzie obowiązkowy dla krajów unijnych. Dla nas dobrowolność nie oznacza braku udziału w tym programie - zastrzegł Stachańczyk.

Wskazał, że pracując nad rozwiązaniem kryzysu imigracyjnego należy też wzmocnić współpracę z krajami trzecimi, skąd pochodzą imigranci, lepiej kontrolować granice UE oraz mieć "zdecydowanie lepszą politykę powrotową". Ci, którzy nie zasługują na status uchodźcy w UE, powinni być sprawnie odsyłani do krajów pochodzenia. Jeżeli tego się nie zapewnia, to cały system nie funkcjonuje. Nawet najlepszy podział uchodźców między kraje unijne nie działa w sytuacji, gdy równocześnie zjeżdżają setki tysięcy osób, które nie kwalifikują się do statusu uchodźców - dodał wiceminister.

Chcą ulokować 40 tys. uchodźców

Decyzje o tym ilu uchodźców będzie gotowa przyjąć Polska, będą oparte przede wszystkim na ocenie polskich możliwości. Wyliczenia te poznają w pierwszej kolejności szefowa MSW Teresa Piotrowska i premier Ewa Kopacz - zapowiedział Stachańczyk. Nie jest jednak jasne, czy już na szczycie w przyszłym tygodniu Polska złoży jakieś deklaracje w tej sprawie.

Zgodnie z propozycją KE 40 tysięcy spośród uchodźców z Syrii i Erytrei, którzy po 15 kwietnia dotarli do Włoch i Grecji, mieliby być rozmieszczani w poszczególnych krajach UE według klucza opartego przede wszystkim na wielkości PKB oraz liczbie ludności, a także poziomie bezrobocia oraz liczbie już przyjętych uchodźców w ciągu minionych pięciu lat.

Oprócz tego KE proponuje też, by Unia zobowiązała się do przesiedlenia w ciągu dwóch lat 20 tys. uchodźców przebywających obecnie w obozach poza UE, głównie Syryjczyków. W ramach tych przesiedleń do Polski miałyby trafić 962 osoby, ale udział w tym programie będzie dobrowolny.

Działania mają odciążyć kraje z południa UE, które przyjmują dziesiątki tysięcy uciekinierów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Włoski minister spraw wewnętrznych Angelino Alfano ponownie zaapelował o solidarność UE w rozwiązywaniu problemów imigracji. Podkreślił, że stawką jest utrzymanie swobody przemieszczania się w UE oraz ostrzegł przed "bankructwem" unijnej polityki imigracyjnej.

(abs)