Policja ze Świnoujścia wszczęła śledztwo w sprawie wypadku we wraku promu „Jan Heweliusz”. Akcji poszukiwania nurka nie podejmą jednak ani służby niemieckie, ani polskie ratownictwo, bo nie jest to akcja ratunkowa. Morskie Służby Poszukiwania i Ratownictwa w Gdyni mogą szukać nurka na zlecenie rodziny lub prokuratora. Koszt takiej akcji musi wtedy zapłacić wnioskodawca.

Mężczyzna w sobotę wpłynął do wnętrza promu, który zatonął 15 lat temu 20 mil morskich od wybrzeża niemieckiej wyspy Rugia. Początkowo nurka szukali koledzy. Kiedy skończył im się tlen, wrócili do Świnoujścia.

Wszystko wskazuje na to, że mężczyzna mimo wyraźnego zakazu wpłynął do wnętrza siłowni promu. Nie powinien jednak tego robić. Nawet na forach internetowych osoby, które wpływały do wnętrza wraku promu, ostrzegają, że bezpiecznie można oglądać jedynie pokład od strony furty rufowej do jednej trzeciej długości pokładu. Widać tam zmasakrowane samochody ciężarowe oraz wagony kolejowe. Z kolei w maszynowni można łatwo się zgubić.

Eskapadę do wraku zorganizowało Centrum Nurkowania ze Świnoujścia. Wzięli w niej udział członkowie Klubu Sportów Podwodnych „Barakuda” w Stargardzie Szczecińskim. W wydanym oświadczeniu władze klubu podkreśliły, że zaginiony nurek miał stosowne uprawnienia i wieloletnie doświadczenia.

„Jan Heweliusz” to jeden z najbardziej niebezpiecznych wraków w Morzu Bałtyckim. Jednak szkoły nurkowania bardzo często organizują wyprawy na wrak promu. O to fragment jednej z ofert: „Zaraz obok, mijając miejsce po brakującym pokładzie pasażerskim i mostku, docieramy do klatki schodowej prowadzącej do kapitańskiej kajuty i łazienki. Całość jest imponująca”. Koszt takiej wyprawy to 75 euro.

Ciszej nad tą podwodną trumną

Wdowy po marynarzach „Jana Heweliusza” apelują do nurków o nieorganizowanie wypraw do wnętrza wraku. Dla nas to cmentarzysko - mówią kobiety, które od lat starają się o oficjalny zakaz wchodzenia do wnętrza promu. Chciałabym zaapelować, żeby zostawili w spokoju wnętrze. Niech sobie opływają na około ten wrak. Niech nie penetrują i niech nie burzą spokoju tym, którzy tam zostali - zaznacza Krystyna Ostrzyniewska, wdowa po marynarzu. Posłuchaj relacji Pawła Żuchowskiego o morskim cmentarzysku: