Dwa tygodnie po porwaniu Krzysztofa Olewnika śledczy mieli dowód prowadzący wprost do szefa gangu. Przez cztery lata nic z nim nie zrobili - donosi "Rzeczpospolita". Ten dowód to kaseta VHS, na której widać, jak Wojciech F. 28 października 2001 roku, dzień po porwaniu Olewnika, kupuje telefon. Z tego numeru bandyci wykonali pierwsze połączenia do rodziny ofiary z żądaniem okupu.

"Rzeczpospolita" ustaliła, że kasetę, na której widać F. kupującego aparat w hipermarkecie Auchan w Warszawie, płoccy policjanci zabezpieczyli już na początku listopada 2001 roku. Ale na cztery lata o niej "zapomnieli". A trop prowadził do szefa grupy.

Zatajenie tak ważnego dowodu wyszło na jaw dopiero, gdy w maju 2005 roku śledczy przesłuchali Urszulę P., ekspedientkę, która sprzedała aparat Wojciechowi F. Mimo upływu lat kobieta dokładnie zapamiętała kupującego, m.in. dlatego, że mężczyzna nie chciał skorzystać z promocji i nabył najdroższy w tym czasie aparat za 682 złote, choć mógł zapłacić tylko złotówkę.

I dopiero w trakcie tego przesłuchania okazało się, że płoccy policjanci w 2001 roku byli u kobiety i pytali ją o nabywcę aparatu. Chociaż ekspedientka precyzyjnie go opisała, funkcjonariusze tych informacji nie wykorzystali.