Przed sądem w Gdańsku rusza proces Marcina W. - 34-latka, który we wrześniu ubiegłego roku w mieście podpalił jednej nocy aż 19 samochodów. "Podpalałem te samochody z rozpaczy. Gdybym mógł cofnąć czas na pewno bym tego nie zrobił" - tak przed sądem tłumaczy się Marcin W.

34-latek twierdzi, że podpalenia to miał być sposób na odreagowanie alkoholizmu matki. Kobieta zamieszkała z nim kilka lat temu, po śmierci dziadków Marcina W. Oskarżony tłumaczył, że miał dość ciągłych domowych awantur, interwencji policji, przepychanek z matką i jej konkubentem. Mówił, że nie wiedział już, co ma robić ze swoim życiem.

Równie dobrze mógłbym pojechać pod kancelarię premiera i sam się podpalić, żałuję tylko że samochody podpaliłem - mówił oskarżony.

Mężczyzna przyznał też, że w nocy, kiedy podpalał auta w kilku dzielnicach Gdańska, sam pił alkohol. Większości szczegółów tamtej nocy nie pamięta. Mężczyzna w tym procesie odpowiada także za psychiczne i fizyczne znęcanie się nad swoją matką - do winy w tej kwestii się nie przyznał.

Co ciekawe, obrona Marcina W. wnioskowała o utajnienie procesu, tłumacząc to interesem oskarżonego i faktem, że obecność na sali mediów mogłaby wpłynąć na treść jego zeznań. Sędzia odrzucił ten wniosek. Zwracając się do Marcina W. wspominał o jego listach, w których miał pisać, że jest zadowolony z medialnego zainteresowania wokół swojej osoby. Marcin W. zaprzeczył, że formułował takie zdania.

34-latek nie po raz pierwszy staje przed sądem za podpalenia samochodów - ma już jeden proces. Odpowiada w nim za 10 podpaleń z lat 2008 - 2012. Spłonęło w nich łącznie 12 samochodów - wyroku w tej sprawie nadal nie ma.

Proces toczył się już zresztą we wrześniu, gdy w nocy Marcin W. znów zaczął podpalać auta. Mężczyzna ogień podłożył pod 19 samochodów - spłonęło ich ostatecznie ponad 20. Właściciele swoje straty wyliczyli na ponad pół miliona złotych.

Mężczyzna po za trzymaniu tłumaczył, że leczył się psychiatrycznie. Biegli - podobnie jak w przypadku wcześniejszych podpaleń - uznali go jednak za poczytalnego. Tylko za ostatnie podpalenia grozi mu do 10 lat więzienia.

(abs)