Pacjenci, uwaga na mylne informacje na receptach. Po nowym roku znajdzie się na nich zapis o poziomie odpłatności za leki. Ale - jak ostrzega reporterka RMF FM Agnieszka Witkowicz - niewiele będzie mieć wspólnego z tym, ile faktycznie zapłacimy w aptece.

I tak jeśli na recepcie zostanie wpisane - powiedzmy - 50 procent odpłatności, to wcale nie będzie oznaczać, że za lek kosztujący 100 złotych kupicie za 50. Wasza dopłata może bowiem wynieść na przykład 80 złotych. Dlaczego dla Narodowego Funduszu Zdrowia 50-procent to nie połowa?

Okazuje się bowiem, że informacja na receptach będzie się odnosiła do tego, ile NFZ dopłaca do najtańszych leków na dane schorzenie. Jeśli więc najtańszy lek na nadciśnienie, refundowany w połowie przez NFZ, kosztuje 40 złotych, a pacjent ma przepisany taki za 80 złotych - będzie musiał zapłacić 60 złotych, czyli połowę ceny najtańszego leku i różnicę między tym najtańszym a przepisanym.

Jeszcze większe niespodzianki mogą spotkać tych, którzy na recepcie zobaczą literkę R - jak ryczałt. Ci, gdy pójdą do apteki kupić lek za 3,20, będą musieli wyciągnąć z portfela kilkadziesiąt złotych. Niestety w wielu przypadkach nie będzie można zamienić specyfiku w aptece, tylko wrócić do lekarza po nową receptę.

Pytanie więc po co nowa informacja na recepcie, skoro tylko wprowadzi pacjentów w błąd? Przecież NFZ i ministerstwo zdrowia wiedzą, ile do czego dopłacają.