Najwyższa Izba Kontroli może mieć nowych wiceprezesów. I to jeszcze zanim jej szef, Marian Banaś pójdzie na zapowiadany urlop. To nieoficjalne ustalenia reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego.

Nasz dziennikarz ustalił, dlaczego prezes NIK Marian Banaś opóźnił pójście na wolne. Pierwotnie miał oddać kierowanie izbą dziś, wczoraj jednak zmienił zdanie i na urlop pójdzie dopiero w piątek.

"Plan Banasia" polega na tym, by przejściu szefa NIK na urlop Prawo i Sprawiedliwość nie straciło kontroli nad tą instytucją.

Według ustaleń reportera RMF FM Mariusza Piekarskiego, Marian Banaś idzie na urlop dopiero w piątek, bo w czwartek zbiera się sejmowa komisja kontroli państwowej.

Wicemarszałek Terlecki sugerował niejasno, że chodzi o zaopiniowanie dla Elżbiety Witek kandydatury wiceprezesa, który będzie zastępował Banasia na urlopie. Ale takiej procedury nie ma. Prezes NIK sam wskazuje, kto go zastępuje.

Zamiast tego - jak ustaliliśmy - komisja ma zaopiniować kandydatury na zupełnie nowych wiceprezesów Najwyższej Izby Kontroli. Prawdopodobnie będą to dwie osoby. I to z tych osób Banaś przed piątkiem wskaże tę, która będzie kierowała Izbą podczas jego urlopu - nie wiadomo jak długiego.

"Superwizjer" TVN o oświadczeniu majątkowym Marian Banasia



Marian Banaś został pod koniec sierpnia powołany na stanowisko prezesa Najwyższej Izby Kontroli, wcześniej był ministrem finansów i szefem Krajowej Administracji Skarbowej. Objęcie każdej z tych funkcji wiąże się z drobiazgową kontrolą służb specjalnych i jest przeznaczone tylko dla osób o nieposzlakowanej opinii. Dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się jego oświadczeniom majątkowym - czytamy na stronach tvn24.pl.

Do oświadczenia Banaś wpisał m.in. położoną w krakowskim Podgórzu kamienicę o powierzchni 400 metrów kwadratowych. W kamienicy - jak czytamy - mieści się "niewielki pensjonat, który oferuje gościom pokoje na godziny".

Reporterzy "Superwizjera" postanowili sprawdzić, jak działa taki interes, udając klientów. Wnętrze pokoju potwierdziło wcześniejsze domysły - wielkie łóżko i ściany wyłożone lustrami. Przy recepcji pracownica nie sprawdziła tożsamości reporterów, nie zarejestrowała transakcji w kasie fiskalnej i nie wydała paragonu. Po wizycie nie został praktycznie żaden ślad - relacjonuje portal.

W 2016 roku Marian Banaś zadeklarował - jak doniósł "Superwizjer" - że sprzeda kamienicę - do czego nigdy nie doszło - ale w dokumentach sądowych odnotowana została umowa przedwstępna.

Okazuje się, że niedoszłym nabywcą jest młody, zaledwie 30-letni Dawid O., który jednocześnie prowadzi pensjonat w kamienicy ministra - zaznacza tvn24.pl. Chcąc porozmawiać z Dawidem O. reporter "Superwizjera" udał się do pensjonatu.

W recepcji siedział znacznie starszy mężczyzna, który liczył pieniądze. Zachowywał się, jakby był szefem pensjonatu. Odmówił jednak rozmowy z dziennikarzem na temat kamienicy - relacjonuje tvn24.pl. Na pytanie o działalność gospodarczą bez paragonów mężczyzna miał zareagować nerwowo, a po chwili zaproponować: Kurde. A może niech pan poczeka, ja zadzwonię do Banasia.

Mężczyzna był wysportowany i obwieszony złotem. Wreszcie nawiązał połączenie i jak twierdził, rozmawiał z jednym z najważniejszych urzędników w państwie - czytamy.

Dalej tvn24.pl podkreśla: Mężczyzna, którego reporter "Superwizjera" spotkał w kamienicy ministra, to jeden z braci K. - Wiesław lub Janusz, ps. Paolo. Są oni znanymi w Krakowie przestępcami, którzy zajmują się w stolicy Małopolski prowadzeniem agencji towarzyskich. W 2005 roku brali udział w krwawych porachunkach między grupami sutenerów. Uzbrojeni w niebezpieczne przedmioty bandyci starli się w rejonie krakowskiego Kazimierza. W wydarzeniach ranny został policjant. Za udział w pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia obaj bracia zostali prawomocnie skazani.

Zaznaczono, że reporter "Superwizjera" Bertold Kittel chciał porozmawiać z Marianem Banasiem: pytał o sprawę oświadczenia majątkowego, a konkretnie o wpisaną do niego krakowską kamienicę. Marian Banaś nie chciał rozmawiać. Zareagował ucieczką - czytamy. 

 

Opracowanie: