Prawo i Sprawiedliwość próbuje za wszelką cenę zablokować przedstawienie posłom przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego informacji o stosowaniu podsłuchów za rządów PiS przez służby. W piątek na tajnym posiedzeniu Sejmu odbędzie się głosowanie w sprawie wniosku, jaki złożyła Platforma Obywatelska. Chce wiedzieć ile osób i w jakim celu było podsłuchiwanych.

PiS ma ekspertyzę, z której wynika, że udostępnienie posłom takich informacji byłoby złamaniem prawa. Powód? Posłowie nie mają oni certyfikatów dostępu do informacji ściśle tajnych.Taką klauzulą objęte są materiały operacyjne. Posłowie mają dostęp do tajemnicy z klauzulą „tajne”, w związku z tym musimy otrzymać ekspertyzę zleconą przez Marszałka Sejmu, że mając inny dostęp do tajemnicy, możemy wysłuchać, co ma do powiedzenia minister Ćwiąkalski - twierdzi Przemysław Gosiewski.

Zgoła innego zdania jest Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski: Ja nie mam pojęcia, skąd PiS ma informację, że minister Ćwiąkalski zamierza przekazać informację ściśle tajną? Moja wiedza jest zupełnie inna. Rozmawiałem z ministrem Ćwiąkalskim, który zamierza zachować ogromną ostrożność przy przekazywaniu informacji i nie ma mowy, aby mógł przekazać informacje ściśle tajną; przekaże tajną. I tym powinni się zadowolić wszyscy posłowie.

Minister sprawiedliwości zapowiedział dziś, że nie ujawni nazwisk osób podsłuchiwanych.Nie mogę tego zrobić, bo to są informacje ze śledztwa, nie ma zresztą powodu takiego, żeby te nazwiska ujawniać. Śledztwo jest na początku dopiero, a takie informacje mimo tajnego trybu od razu się rozchodzą - powiedział Ćwiąkalski dziennikarzom w Lublinie. Przedstawię informację dotyczącą części podsłuchów, tam gdzie mogę to ujawnić - dodał.

Minister wyraził też zaniepokojenie skalą przypadków zakładania podsłuchów. Jeżeli dochodzi do naruszenia praw człowieka, o ile się te informacje potwierdzą w śledztwie, to może niepokoić, dlatego, że 94 wypadki to jest olbrzymia skala, a poza tym mnie niepokoi każdy pojedynczy wypadek - powiedział.

O takiej liczbie podsłuchów mówił w poniedziałek szef sejmowej speckomisji Janusz Zemke. Takie dane pojawiły się po przeprowadzonym niedawno audycie w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Według Zemkego, ABW dostawała np. zgodę na podsłuchiwanie kogoś przez miesiąc, a podsłuchiwano znacznie dłużej. Dodał, że występowano o podsłuchiwanie Janusza Kaczmarka, a do sądu trafiał wniosek o zgodę na podsłuchiwanie osoby nieznanej.

Były szef ABW Bogdan Święczkowski zapewnia, że podsłuchów używano jedynie w uzasadnionych przypadkach i zawsze za zgodą sądu. Sama Agencja nie komentuje sprawy.