Dwie pielęgniarki Górnośląskiego CZDiM, które na nocnym dyżurze bawiły się kilogramowym wcześniakiem, uwieczniając to na zdjęciach, zostały dyscyplinarnie zwolnione z pracy. W prokuraturze przesłuchano z kolei rodziców dzieci, które leżały szpitalu w czasie, gdy zdjęcia powstawały.

W czasie, kiedy w szpitalu zapadały decyzję o zwolnieniu, w prokuraturze trwały przesłuchania rodziców dzieci, które leżały w tym szpitalu w czasie, gdy powstawały zdjęcia.

Wciąż jednak nie wiadomo, czyje dzieci są na fotografiach. Prokuratura ustaliła jedynie, że nazwisko wcześniaka kończyło się na "–czyk" (udało się je odczytać z jednego z inkubatorów).

Wczoraj w prokuraturze byli także rodzice dziecka, które leżało w tym czasie w szpitalu, ale zmarło na początku września. Przesłuchanie jednak – jak przyznała prokurator prowadząca postępowanie – nie posunęło sprawy do przodu. Rodzice nie widzieli swojego dziecka, więc nie mogli go rozpoznać - tłumaczyła.

Prokuratura na razie nie chce się wypowiadać, czy ten zgon można jakoś łączyć z robieniem zdjęć przez pielęgniarki. Być może będzie wiadomo więcej, gdy prokuratorzy ustalą datę wspólnego dyżuru sióstr - wówczas będzie wiadomo, które dzieci leżały w szpitalu.

Sprawa wyszła na jaw po wydrukowaniu zdjęć przez dwa dzienniki. Widać na nich m.in. wcześniaka wyjętego ze szpitalnego inkubatora i wsadzonego w kieszeń fartucha pielęgniarki. Potem uśmiechnięta kobieta pokazuje noworodka, który w całości zmieścił się w jej dłoniach. Druga z kobiet bierze dziecko na ręce.

Byłe "opiekunki" dziecka mają ok. 30 lat, spory staż pracy; są zadbane, eleganckie. Jedna z nich przyniosła film do wywołania do studia fotograficznego na Śląsku. To jego pracownik zadzwonił do gazety i przekazał odbitki.