19 pracowników Geofizyki Kraków, którzy przebywali na kontrakcie w Maroku, musiało opuścić ten kraj i w trybie pilnym wrócić do kraju - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Grupa licząca 19 osób wylądowała na warszawskim lotnisku w sobotę wieczorem. "Decyzję podjęto ze względów politycznych" - mówią nam chcący zachować anonimowość pracownicy spółki. Grupa PGNiG, do której należy Geofizyka Kraków, że decyzje o ewakuacji podjęto w związku z niestabilną sytuacją w miejscu prowadzenia badań.

19 pracowników Geofizyki Kraków, którzy przebywali na kontrakcie w Maroku, musiało opuścić ten kraj i w trybie pilnym wrócić do kraju - dowiedzieli się dziennikarze RMF FM. Grupa licząca 19 osób wylądowała na warszawskim lotnisku w sobotę wieczorem. "Decyzję podjęto ze względów politycznych" - mówią nam chcący zachować anonimowość pracownicy spółki. Grupa PGNiG, do której należy Geofizyka Kraków, że decyzje o ewakuacji podjęto w związku z niestabilną sytuacją w miejscu prowadzenia badań.
Geofizyka Kraków prowadziła także prace na terenie kraju. Na zdjęciu archiwalnym centrum kierowania poszukiwaniami złóż gazu w Ujkowicach na Podkarpaciu /Darek Delmanowicz /PAP

Geofizyka Kraków, spółka Skarbu Państwa, od marca prowadziła w Maroku badania poszukiwawcze ropy i gazu. Kontrakt był realizowany na zlecenie narodowego operatora Office National des Hydrocarbures et des Mines.

Krakowska spółka pracowała m.in. na sporym terenie w Saharze Zachodniej. Władze w Rabacie uważają, że tereny te należą do Maroka. Na miejscu stacjonuje tamtejsze wojsko, ale status tego regionu wciąż nie jest uregulowany.

Względy polityczne, a nie bezpieczeństwo

Pracownicy Geofizyki Kraków, którzy zostali ewakuowani z Maroka, podejrzewają, że decyzję o ich powrocie do Polski podjęto "ze względów politycznych". Tym razem o względach bezpieczeństwa nie może być mowy - mówi nam anonimowo jeden z pracowników. Było spokojnie, żadnych nerwowych sytuacji. Jedynie w czerwcu mieliśmy problemy z podwykonawcami, grozili strajkiem. Ostatecznie doszliśmy do porozumienia, prace nabrały tempa. Dlatego decyzja o ewakuacji była dla nas wszystkim zaskoczeniem - dodaje.

Geolodzy nie wiedzieli, przed czym uciekają - opowiada nam pracownik GK. Nie wiedzieli, czy zagrożenie jest ze strony rebelii, rewolucji, konfliktu zbrojnego pomiędzy Algierią a Marokiem, buntu wojskowego. Nie wiedzieli, kto jest wrogiem - opisuje.

Dodatkowo dostali polecenie, by opuszczając miejsce badań ominąć posterunki wojskowe. Wyjeżdżając ze środka pustyni, nie ma takiej możliwości - mówi.

Ewakuacja przebiegła ze złamaniem wielu procedur - podkreśla. W tej sytuacji życie naszych ludzi było zagrożone - dodaje.

Straty idą w miliony

Na miejscu został sprzęt warty co najmniej 7 milionów złotych - tłumaczy. Ale na tym nie koniec. Zerwany został kontrakt. I nie ma pewności, czy uregulowane zostaną przez zleceniodawcę płatności idące w miliony dolarów  - podkreśla w rozmowie z nami.

Pytany przez nas, co według niego kryje się za sformułowaniem "względy polityczne" podawanym jako powód ewakuacji, prosi, byśmy przyjrzeli się kontraktom toruńskiej spółki. Pod koniec kwietnia firma podpisała kontrakt na badania sejsmiczne w północnej Algierii. Nieoficjalnie wiem, że strona algierska wstrzymała odprawę celną sprzętu wysłanego z Polski, informując Toruń, że spółka z tej samej grupy kapitałowej prowadzi prace na spornym terenie Maroka i Sahary Zachodniej - tłumaczy.

Jeśli nawet trzeba było ze względów ekonomicznych opuścić Maroko, można było zminimalizować skutki. Usiąść do stołu ze zleceniodawcą, a nie uciekać w pośpiechu zostawiając sprzęt i ciągnące się problemy - podkreśla.

PGNiG: Ewakuacja związana z niestabilną sytuacją polityczną w miejscu prowadzenia badań

Zarówno Geofizyka Kraków, jak i Geofizyka Toruń należą do Grupy PGNiG.

Wysłaliśmy do PGNiG pytania dotyczące wydarzeń w Maroku. Po południu otrzymaliśmy odpowiedź, w której przedstawiciele firmy tłumaczą, że decyzję o ewakuacji pracowników Geofizyki Kraków z Maroka podjął zarząd PGNiG w związku "z niestabilną sytuacją polityczną w miejscu prowadzenia badań".

"Podjęte działania spowodowane były realnym zagrożeniem życia i zdrowia osób tam pracujących" - czytamy w mailu przysłanym do naszej redakcji.

Rzecznik PGNiG Zbigniew Kajdanowski zaznaczył w nim także, że "realizowany przez Geofizykę Toruń kontrakt w Algierii nie miał żadnego związku z badaniami Geofizyki Kraków w Maroku". Nie ujawnił jednak, ani ile warte były kontrakty w Maroku i Algierii, ani jakie będą kary za zerwanie kontraktu, zaznaczając, że są to informacje poufne.

Dopytywany, kto uiści ewentualne kary - czy będzie to powiększająca się strata Geofizyki Kraków czy pokryje to PGNiG jako jedyny właściciel GK - rzecznik odpowiedział nam, że "kwestia kosztów jest w tym przypadku była drugorzędna. Najistotniejsze było bezpieczeństwo pracowników GK PGNiG."

Zapytaliśmy także o sprzęt pozostawiony w Maroku. Rzecznik twierdzi, że "odzyskanie go będzie realizowane w oparciu o stosowne zapisy kontraktu pomiędzy Geofizyką Kraków a marokańskim zleceniodawcą. "

Jak jednak podkreślają pracownicy Geofizyki Kraków, trzeba pamiętać, że klientem były marokańskie władze i każda wątpliwość będzie rozstrzygana przez tamtejszy sąd. Bo tak właśnie zapisano w kontrakcie.

Krakowska spółka pod rządami Torunia

W maju tego roku PGNIG odwołał poprzedni zarząd Geofizyki Kraków. Z firmą rozstali się prezes Filip Moczydłowski oraz członek zarządu Marcin Stefański. Na ich miejsca pojawili się Piotr Antonik, który został prezesem oraz Jerzy Trela (członek zarządu). Co ważne, obaj panowie identyczne funkcje pełnili (i wciąż pełnią) w konkurencyjnej Geofizyce Toruń. Także należącej należy do PGNiG.

Pracownicy byli zaskoczeni tą decyzją, w rozmowach z mediami przekonywali, że przedsiębiorstwo powoli zaczęło stawać na nogi. Podjęto działania restrukturyzacyjne.

Zupełnie inaczej widział to PGNiG. W wysłanym nam piśmie tłumaczył, że decyzja o zmianie zarządu została podjęta ze względu na sytuację finansową spółki.

Spółka od lat przynosi straty. W 2015 roku było to ponad 21 mln zł, a za 4 miesiące 2016 r. - 8,9 mln zł. Rośnie też zadłużenie, które na koniec kwietnia br. wyniosło ponad 95 mln zł - tłumaczyli w przesłanym nam komunikacie. To efekt ponad 3-letnich zaniechań poprzedniego Zarządu PGNiG SA oraz kierownictwa Geofizyki Kraków S.A.

Zdaniem pracowników, kłopoty finansowe wynikały jednak przede wszystkim z sytuacji politycznej na świecie. W 2009 roku krakowska firma musiała wycofać się z Pakistanu po tym, jak terroryści porwali i zabili jednego z pracowników, Piotra Stańczyka. Dwa lata później w pośpiechu opuszczali Libię. Geofizyka zainwestowała ogromne kwoty w sprzęt wykorzystywany w pracach na Saharze. Niestety, kiedy wybuchła wojna, firma nie zdążyła ewakuować maszyn. Zostały kredyty do spłacenia...

Tak więc w połowie maja w Krakowie pojawił się zarząd z Torunia, by - jak tłumaczył w swoim piśmie PGNIG - "doprowadzić do konsolidacji obu spółek geofizycznych". Taka formuła pozwoli koordynować działania obydwu spółek, w tym przede wszystkim proces pozyskiwania nowych kontraktów - napisano w komunikacie. 

Tuż po powołaniu nowy zarząd Geofizyki Kraków podjął decyzję o zaprzestaniu starań o nowe zlecenia; firma musiała wycofać się z przetargów.

Pracę straci około 500 osób

Teraz "na bazie Geofizyki Toruń S.A. i produktywnych zasobów Geofizyki Kraków, powstanie jeden silny podmiot, który będzie skutecznie konkurował na krajowym i zagranicznym rynku usług geofizycznych" - tłumaczy PGNIG. Dzięki temu jest szansa na uratowanie części potencjału i miejsc pracy Geofizyki Kraków.

W tej chwili krakowska spółka jest w likwidacji. Do końca roku odejdzie około 500 osób. Wszystko wskazuje na to, że niemal wszyscy z GK stracą pracę.