Kilka tygodni temu uciekła z transportu do rzeźni, dziś ją złapano nad brzegiem Jeziora Nyskiego. Krowa niestety padła podczas transportu - podaje "Nowa Trybuna Opolska".

Obława na krasulę, w której uczestniczył myśliwy, dwóch weterynarzy i ich pomocnicy, trwała od wczesnego rana. Zwierzę schwytano w okolicach Siestrzechowic. Uspokoiło się, gdy dostało trzy zastrzyki. Krowa padła w transporcie do gospodarstwa - podaje lokalny portal.

Lekarz weterynarii, który brał udział w akcji poszukiwawczej krowy, zadzwonił na Gorącą Linię RMF FM, by opowiedzieć o okolicznościach zdarzenia. Zapewnia, że to nieprawda, że zwierzę nie wybudziło się po zabiegach weterynaryjnych. 

Ta krowa była w dobrym stanie, po podaniu środków była lekko otępiała, do momentu przyjazdu panów prowadzących załadunek. Nie zabiliśmy jej podanymi środkami. Krowa padła z przyczyn nie od nas zależnych - podkreśla Jacek Opara. 

Przypomnijmy, że około miesiąc temu krowa rasy limousine uciekła, gdy pracownicy skupu wyprowadzali ją z obory do samochodu. Jak relacjonował w rozmowie z NTO.pl właściciel krowy - rolnik ze wsi Buków w Opolskiem, zwierzę przewróciło ogrodzenie z siatki metalowej. Krowa wpadła na nie z taką furią, że stalowe słupki pofrunęły w powietrze. I pognała przez pola, las do jeziora - mówił pan Łukasz.

Pracownicy skupu nie zapłacili za krowę i odjechali bez niej. Właściciel wraz ze swoim pracownikiem ruszył - bezskutecznie - na poszukiwania. Kilka dni później później krowę próbowali złapać strażacy. Zwierzę zanurzone po tułów w wodzie zauważył z barki pracownik żwirowni w Wójcicach. Strażacy wyprawili się na akcję motorową łodzią. Gdy zwierzę ich zauważyło, uciekło na ląd, a następnie popłynęło na sąsiedni półwysep. Zwierzę przez miesiąc żyło na wolności. 

Nowa Trybuna Opolska