W związku z kradzieżą samochodu należącego do rodziny premiera sprawdzany jest trop udziału obcych służb - przyznał w Polsat News minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak. "Jeśli w nocy, kiedy naszą przestrzeń naruszają rosyjskie drony, kradziony jest samochód premiera, a kilka dni później drony latają nad Belwederem, to musimy zakładać ten gorszy scenariusz" - podkreślił.

To nie był złodziej samochodów

W czwartek "Rzeczpospolita" napisała, że złodziej lexusa należącego do rodziny premiera to człowiek spoza środowiska złodziei samochodów. Jak zaznaczyła gazeta, sprawa w wielu punktach wymyka się regułom panującym w świecie przestępczym. Według informacji gazety kwestię tego, czy sprawa ma tzw. drugie dno, bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

O te informacje został zapytany w czwartek w Polsat News minister koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.

Wiemy tyle, że dzięki bardzo sprawnej akcji policji i pracy innych służb samochód został odzyskany. To są fakty. Natomiast i policja, i SOP, i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego działają, żeby wszystkie aspekty tej sprawy, powiązania osób, wyjaśnić - powiedział. Dodał, że informacje gazety mogą okazać się prawdziwe albo nie.

"Gorszy scenariusz może być prawdziwy"

Najważniejsze jest to, że we wszystkich takich sytuacjach zawsze zakładamy, iż ten gorszy scenariusz może być prawdziwy. To dotyczy różnych pożarów. Były akty dywersji, których efektami były wielkie pożary i doszliśmy do tego, kto, co, gdzie i jak, np. pożar Centrum Marywilska, więc jeśli nagle w takiej nocy kradziony jest samochód należący do premiera, jeżeli kilka dni później latają drony nad Belwederem i innymi budynkami rządowymi, to musimy zakładać (ten gorszy scenariusz - przyp. red.), i tak działa w tych wypadkach Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego - zaznaczył Siemoniak.

Dopytywany o to, czy trop ewentualnego udziału obcych służb jest przez nas sprawdzany, odparł, że "oczywiście tak".

41-latek aresztowany

W poniedziałek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Mariusz Duszyński poinformował, że sąd zgodził się na trzymiesięczny areszt dla mieszkańca Sopotu podejrzanego o kradzież samochodu marki Lexus należącego do rodziny premiera Donalda Tuska.

Mężczyzna został w niedzielę doprowadzony do Prokuratury Rejonowej w Sopocie, gdzie usłyszał dwa zarzuty. Pierwszy dotyczy kradzieży samochodu z włamaniem, a także dokumentów, które były w środku pojazdu. Drugi zarzut obejmuje posłużenie się podrobionymi tablicami rejestracyjnymi poprzez umieszczenie ich na skradzionym aucie.

Łukaszowi W. grozi do 10 lat pozbawienia wolności.

Próbował wyjechać do Bułgarii

Łukasz W. został zatrzymany w sobotę rano na lotnisku w Gdańsku. Planował wylecieć do Burgas w Bułgarii. Jak przekazała rzeczniczka prasowa Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku Karina Kamińska, 41-latek był zaskoczony i nie stawiał oporu.

Funkcjonariusze przeszukali także jego mieszkanie i zabezpieczyli materiał dowodowy. Jak ustaliła PAP, mężczyzna był już wcześniej karany za oszustwa i przestępstwa przeciwko życiu.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Sopocie.