Do sądu trafił akt oskarżenia przeciwko siedmiu osobom w sprawie tzw. lichwy mieszkaniowej. Wśród oskarżonych znaleźli się kierujący grupą przestępczą oraz trzej notariusze. Ofiarami grupy przestępczej padło 50 osób z całego kraju. Zgodnie z zapisami w zawieranych umowach - poszkodowani, jeśli nie spłacili pożyczki w terminie, musieli w ciągu kilku godzin opuszczać swoje domu, opornym dokwaterowywano obce osoby, które niszczyły nieruchomości.

Oskarżenie zostało skierowane do Sądu Okręgowego w Gdańsku przez gdańską prokuraturę regionalną. Jak poinformowała Prokuratura Krajowa, ofiarą objętych oskarżeniem padło 50 osób z całej Polski. Poszkodowani stracili nieruchomości o łącznej wartości około 10 mln zł.

Z informacji PK wynika, że akt oskarżenia objął siedmioro mieszkańców Trójmiasta: prowadzącego działalność gospodarczą w zakresie udzielania pożyczek Andrzeja K., jego żonę Agnieszkę K., dwóch współpracowników i trzech notariuszy. Prokuratura oskarżyła ich o dokonanie 81 przestępstw, w tym oszustwa przy zawieraniu z pokrzywdzonymi umów pożyczek poprzez wykorzystywanie ich dramatycznego położenia oraz niezdolności do zrozumienia podejmowanych czynności prawnych z powodu sędziwego wieku i złego stanu zdrowia. Grozi za to kara do 15 lat pozbawienia wolności.

Z kolei trzech trójmiejskich notariuszy oskarżono o popełnienie 19 przestępstw polegających na ułatwieniu doprowadzenia pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem i niedopełnienia obowiązku rzetelnego sporządzenia aktów notarialnych. Czyny te są zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.

Jak wskazała prokuratura, Andrzej K. jest dodatkowo oskarżony m.in. o uczynienie z przestępczego procederu stałego źródła dochodu, uporczywe nękanie pokrzywdzonych, mające na celu zmuszenie ich do opuszczenia lokali, a także o pranie pieniędzy pochodzących z przestępstwa.

Przestępcy działali w sposób niezwykle zuchwały i butny, z definicji zawsze zaniżali wartość nieruchomości o 50 proc. w stosunku do jej rzeczywistej wartości, a kwoty pożyczek zawsze były zaniżone w stosunku do tej wyeksponowanej na umowie u notariusza, zaś obok umowy pożyczki była podpisywana de facto ukryta umowa przeniesienia własności - mówił podczas konferencji prasowej Zbigniew Ziobro.

Prokurator generalny podkreślił przy tym, że prokuratura w tej sprawie po praz pierwszy w Polsce zastosowała środek karny, jakim jest konfiskata rozszerzona. Zabezpieczyliśmy dzięki tej ustawie, którą udało nam się uchwalić z inicjatywy Ministerstwa Sprawiedliwości, majątek sprawców - powiedział Ziobro. Jak przekazała PK, zabezpieczenia obejmują hipoteki przymusowe na 23 nieruchomościach o wartości 1 mln 200 tys. zł oraz pieniądze i kosztowności warte 150 tys. zł.

Gigantyczne koszty pożyczek

Z ustaleń śledczych wynika, że przestępcza grupa do której należeli oskarżeni zawierała z pokrzywdzonymi dwa rodzaje umów.

Cywilnoprawne umowy pożyczki, zabezpieczone zastawem na nieruchomościach, zakładały, że pokrzywdzeni stracą swoje mieszkania albo domy, jeśli nie spłacą długu w terminie. Umowy w formie aktu notarialnego dotyczyły przeniesienia własności nieruchomości na udzielających pożyczkę do czasu jej zwrotu. Zawierały również pełnomocnictwa, pozwalające na wymeldowanie wszystkich domowników - wskazała PK.

Jak przekazali śledczy, oprocentowanie pożyczek przekraczało 15 proc., ale z uwagi na prowizje i dodatkowe opłaty, ich faktyczny koszt sięgał nawet 80 proc. Pokrzywdzeni otrzymywali najczęściej mniejsze kwoty od zapisanych w notarialnych umowach. Jednocześnie ujęta w nich wartość nieruchomości była zaniżana nawet o połowę.

Jak ustaliła prokuratura umowy pożyczki były zawierane na sześć miesięcy i zakładały możliwość przedłużenia, ale pokrzywdzeni, którzy chcieli z niej skorzystać, nie mogli nawiązać kontaktu z pożyczkodawcą. W konsekwencji byli zmuszani do opuszczenia swoich domów i mieszkań w ciągu nawet kilku godzin. Opornych lokatorów członkowie grupy przestępczej nękali, dokwaterowując im obce osoby, które niszczyły lokale.