Polski parlamentarzysta przyłapany na przekroczeniu prędkości, wyprzedzaniu na podwójnej linii czy jakimkolwiek innym wykroczeniu drogowym - nie jest za niego karany ani mandatem, ani punktami karnymi. Jeśli oczywiście pokaże poselską legitymację. A tych, co nie chowają się za immunitetem, jest naprawdę niewielu. Już miesiąc temu marszałek Sejmu Ewa Kopacz mówiła, że czas to zmienić.

Miesiąc temu marszałek Ewa Kopacz zaczęła mówić o zmianie przepisów dotyczących karania posłów i senatorów za przekroczenia drogowe. Minął miesiąc, i jak sprawdził nasz dziennikarz, pod projektem ustawy umożliwiającej karanie posłów mandatami za wykroczenia drogowe podpisał się jedynie 20 parlamentarzystów. Podpisów wystarczy do tego, by Sejm rozpoczął prace nad projektem, jednak zgromadzenie ledwo 20 podpisów pod inicjatywą pani marszałek sukcesem raczej nie jest. W środę wieczorem podpisów było już około 40.

Jeszcze rano w środę posłowie tłumaczyli reporterowi RMF FM Mariuszowi Piekarskiemu, że podpisów pod projektem nie zostawiali, bo nie wiedzieli, że taki projekt istnieje.

Nie wiem nic o projekcie i nie wiem, kto jest jego autorem. Jak pani marszałek przedstawi nam, jako klubowi tego rodzaju projekt, to się nim zajmiemy - powiedział w Sejmie Rafał Grupiński, szef klubu PO, czyli macierzystego klubu marszałek Kopacz.

Godzinę później pod projektem znalazły się dwa kolejne podpisy: Cezarego Grabarczyka i Jerzego Budnika, kolegów pani marszałek z Platformy Obywatelskiej.

Nasz dziennikarz przeprowadził więc na sejmowych korytarzach swoistą sondę. Zapytał posłów, czy podpiszą się pod projektem marszałek Ewy Kopacz. Oto efekty:

Bartosz Kownacki z PiS: Panie redaktorze, czemu nie? Mogę jak najbardziej. Chociaż uważam, że sama kwestia immunitetu powinna zostać zachowana, to w przypadku mandatów to nie jest akurat rzecz, która specjalnie by ograniczała wolność parlamentarzystów, więc jak najbardziej.

Artur Górski z PiS: Ja nie widzę potrzeby, żeby parlamentarzyści byli zwolnieni akurat z obowiązku płacenia mandatów za wykroczenia drogowe. Immunitet parlamentarny powinien dotyczyć spraw ściśle związanych z wykonywaniem mandatu poselskiego, w związku z tym uważam, że to jest jakby taki przywilej troszkę na wyrost, troszkę nie uzasadniony jeżeli chodzi o mandaty. Na razie nikt mi nie proponował, żebym to zrobił, natomiast myślę, że jeżeli przyszłoby do głosowania w Sejmie, to bym to poparł, dlatego że my oczywiście jesteśmy przedstawicielami suwerena, ale to nie oznacza, że mamy być w tym względzie od zwykłych obywateli w jakiś sposób potraktowani ulgowo.

Waldy Dzikowski z PO: Tak, podpiszę, dlatego że uważam, że jesteśmy takimi samymi Kowalskimi, Nowakami, którzy są dobrymi ludźmi, ale czasami im zdarza się popełnianie błędów, czyli przekraczanie szybkości i różne inne rzeczy z tym związane. W związku z tym ja dla siebie nie widzę problemu. Ja poddaję się tej weryfikacji.

Jan Dziedziczak z PiS: To będzie zależeć oczywiście od decyzji mojego klubu, natomiast osobiście nie mam nic przeciwko temu.

Piotr Van Der Coghen z PO: W sumie nie widzę żadnych przeszkód. Jestem parlamentarzystą przez siódmy rok i ani razu nie byłem zatrzymany ani żaden fotoradar mnie nie złapał. Po prostu dlatego że wszelkie fotoradary i wszelkie tego typu kontrole mają na celu tylko wyegzekwowanie przepisu, który jest. Wobec tego ja nie widzę jakichś przeciwwskazań. Jeżeli będzie taka wola klubu, to jak najbardziej.

Antoni Mężydło z PO: Tak, tak ja z resztą i tak płacę. Ja płaciłem, jak przekroczyłem szybkość. Chyba, że jak ktoś mnie znał, któryś z policjantów, to mówił, że on nie może, bo on wie kim ja jestem i tak dalej. Natomiast ja jestem za tym, żeby płacić za takie przekroczenia, chociaż ja rzadko przekraczam, bo mam taki samochód, którym trudno złamać przepisy.

Anna Bańkowska z SLD: Tak, ja uważam, że tego typu wykroczenia nie powinny mieć jakiejś szczególnej ochrony dla parlamentarzystów. W tym zakresie jesteśmy równi, a w ogóle patrząc co się dzieje na jezdniach, to musimy zwracać większą uwagę, chociaż przyznaję, że to jest takie pod publikę robienie sprawy, ale jestem za.

Krystyna Pawłowicz z PiS: Mnie to nie dotyczy. Nie umiem jeździć, jak wszyscy wiedzą. Nie mam prawa jazdy, a bezpieczeństwa na drogach trzeba bronić. Zastanowię się.

Wojciech Jasiński z PiS: Mnie się to wydaje, że tak powiem, jest to gest pod publikę. Zapłaciłem mandat ostatnio i dla mnie to nie było żadnego problemu. Ja się boję, że pani marszałek zbyt wiele rzeczy robi pod publiczkę, a za mało rzeczywistej pracy. Raczej nie.

Mirosław Pawlak z PSL: Ja podpiszę, bo jestem za tym, ażeby wszyscy jeździli zgodnie z przepisami. Walczymy przecież o to, żeby zmniejszyć wypadkowość i ofiary śmiertelne, to się już udało o połowę zmniejszyć, zgodnie z tym co dzieje się w Unii i jestem za karaniem, dlatego że co to za wyjątki mają stanowić posłowie, którzy nie będą płacić. Zrobił wykroczenie - płaci. W tej chwili nie idę do gabinetu.

Dariusz Joński z SLD: Tak, podpiszę się pod tym. To ułatwi wszystkim, i policjantom i tym kierowcom, posłom przede wszystkim. Nie ma świętych krów. Ja uważam, że tak powinno być, bo to jest tylko i wyłącznie problem. Ja akurat nie miałem tego problemu, ale wiem, że wielu posłów miało z tym problem i policjanci, którzy zatrzymali posłów i chcieli taką karę nałożyć, musieli przyjeżdżać tu do Sejmu, tłumaczyć się. To trwało tygodniami. Ile to kosztuje? Po co?

Ryszard Kalisz z SLD: Immunitet w prawie konstytucyjnym jest gwarantem właściwego funkcjonowania parlamentaryzmu. Ja wiem, co jest w tym projekcie. Ta akcja to populizm.

W środę wieczorem, kiedy reporter RMF FM Krzysztof Zasada ponownie rozmawiał z częścią posłów, zapał niektórych nie był już tak duży. 

Na liście około czterdziestu nazwisk polityków popierających pomysł marszałek Kopacz, aż trzydzieści sześć osób to jej partyjni koledzy. Na liście nie pojawiły się podpisy posłów PiS, mimo że niektórzy jeszcze w środę rano deklarowali poparcie projektu. Bartosz Kownacki ma teraz ważniejsze sprawy sejmowe - usłyszał nasz dziennikarz w Sejmie. Jan Dziedziczak czeka na stanowisko klubu w tej sprawie a Wojciech Jasiński już w środę przed południem stwierdził, że marszałek Kopacz gra pod publikę.