Wszczęto śledztwo po śmierci 18-letniej Darii z DPS "Słoneczko". Prokuratura bada, jak to się stało, że żaden szpital w Bydgoszczy nie udzielił pomocy ciężko chorej dziewczynie z zespołem Downa. O sprawie pisze "Gazeta Wyborcza".

18-letnia Daria - jak relacjonuje gazecie Bożena Degler-Łaniewska, dyrektorka Domu Pomocy Społecznej "Słoneczko" na Błoniu - zaczęła gorączkować 8 marca rano. Pediatra zadecydował o przewiezieniu jej natychmiast do Centrum Pulmonologii przy ul. Seminaryjnej. Stan dziewczyny był tak ciężki, że lekarz zdecydował o umieszczeniu jej na oddziale intensywnej opieki medycznej. Okazało się jednak, że w szpitalu nie było wolnych łóżek. Podobnie zresztą jak w pozostałych placówkach w mieście. Okazało się, że wszystkie 92 stanowiska z fachową aparaturą do ratowania życia były zajęte.

W południe dziewczyna została przetransportowana do szpitala w Chełmnie. Ale na pomoc było już jednak za późno. Daria umarła...

Władze DPS "Słoneczko" złożyły zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Sprawą zajęła się prokuratura Bydgoszcz-Południe. Jeszcze w tym tygodniu - jak tłumaczy Leon Bojarski, szef prokuratury - przygotowany ma zostać raport z kontroli w bydgoskich lecznicach oraz mają zostać przedstawione procedury związanych z ratowaniem ludzkiego życia.

NFZ z kolei poprosił o wyjaśnienia wojewódzkiego konsultanta do spraw intensywnej opieki medycznej.