"​Tylko dzięki niej wsiadłem do tej łódki", "Dzięki niemu nie bałem się dentysty i nauczyłem jeść warzywa". Nauczyciel, który potrafi dotrzeć do ucznia i zarazić go swoimi pasjami to prawdziwy skarb. Czasami jednak, kiedy na przeszkodzie stoją różne niepełnosprawności czy choroby, niezależnie od starań terapeutów, kontakt z dzieckiem bywa niemożliwy lub bardzo utrudniony. Wtedy z pomocą może przyjść nauczyciel na czterech łapach, lub łapkach, albo kopytach, a nawet - racicach. O niezwykłej pracy zwierząt-terapeutów opowiedziała naszej dziennikarce Karolinie Michalik Katarzyna Rubińkowska - Wasylowska, dogoterapeuta, pedagog specjalny pracująca w Przedszkolu Integracyjnym Nr 12 im. Marii Montessori w Chorzowie oraz prowadząca Dogoterapię w PPHU "Przyjazna dłoń pomocna łapa".

Karolina Michalik RMF FM: Dziś dzień szczególny. Dzień nauczyciela. Dlatego rozmawiamy o szczególnym nauczycielu - chodzącym na czterech łapach - kim jest najczęściej?

Katarzyna Rubińkowska -Wasylowska: To najwspanialszy przyjaciel człowieka, czyli pies. W mojej pracy psy towarzyszą mi od 12 lat i są dla mnie czymś niezastąpionym w tym, by osiągać to, co osiągam.

Jak wygląda praca psiego nauczyciela z dzieckiem?

Moje doświadczenie pokazuje, że pies może być nauczycielem dla każdego dziecka, niezależnie od tego czy jest zdrowe, czy ma dysfunkcję ruchową, czy problemy intelektualne lub emocjonalne. A takie często spotykamy u osób z zaburzeniem spektrum autyzmu i Aspergera. Takie są właśnie dzieci w mojej grupie w przedszkolu. To co robią dla nich psiaki, jest niezwykłe, bo na przykład potrafią uspokoić, wyciszyć, nakierować na odpowiednie zachowania. Są moją prawą ręką.

Zaczynają się zajęcia, wpuszczasz psiaka do klasy i co się dzieje?

Generalnie pies wchodzi pierwszy, dzieci za nim. Więc żeby wejść do mojej grupy muszą to robić spokojnie, bo wtedy też pies jest spokojny. Jest taki jeden chłopiec bardzo nadpobudliwy, mój pies Anu obserwuje jego reakcje i zachowanie - jeśli dzieciaczek jest spokojny, to Anu też jest spokojny. Jeśli jednak jest nadpobudliwy, to Anu okazuje swoje niezadowolenie szczekając, dając sygnał, że byłoby fajnie, gdyby przedszkolak się uspokoił. Dzięki temu dziecko uczy się, że powinno wchodzić do sali spokojnie.

A co dzieje się potem?

Później mamy wspólne zabawy, w których dzieci uczą się umiejętniej pracować w grupie, żeby nie było krzyków, ani negatywnych zachowań w stosunku do siebie nawzajem. Bo zawsze pies obserwuje i od razu reaguje szczekając. Moje psy są nauczone reagowania na gesty, jeśli widzę, że czyjeś zachowanie jest niefajne, to daję psu sygnał żeby zaszczekał i mówię do dziecka: No widzisz, Anusiowi, to się nie podoba, może troszeczkę inaczej się baw". I generalnie dzieci to rozumieją i reagują właściwie.

Czyli z jednej strony strażnik dobrego zachowania, a kiedy przychodzi czas na dobrą zabawę, to jak pies pomaga?

Pomaga w ten sposób, że z każdym bawi się tak samo. Każdego traktuje na równi. Nie wybiera kto jest lepszy, a kto gorszy. Uczy też dzieci cierpliwości, bo kiedy robimy coś w kółku, to Anuś też w tym kółku jest i czeka na swoją kolej. Dotyczy to na przykład zabaw z piłką. Dzieci przekazują sobie nawzajem piłkę i mają ją też podać pieskowi. Piesek czeka grzecznie na swoją kolej i dzięki temu dzieci też czekają. Uczą się cierpliwości i tego się jak należy w grupie funkcjonować.

Psy towarzyszą nam też przy posiłku na przykład. Kiedy przychodzi ten czas, dzieci ładnie siedzą przy stoliku, a Anu siedzi obok swojej miseczki i też dostaje coś do jedzenia i je w sposób właściwy, jak przystało na psa. W ten sposób pokazuje, że kiedy dzieci siedzą przy stoliku i jedzą, to powinny to także robić w sposób właściwy. Anu pomaga także motywować dzieci do jedzenia warzyw i owoców - bo on sam je jabłka czy marchewki. Więc mówimy: "Skoro Anu daje radę, to wy też dacie radę. Spróbujcie".

Psi nauczyciel przydaje się również podczas pierwszej wizyty u stomatologa. W ramach opanowania lęku przed wizytą w gabinecie dentystycznym, najpierw idziemy do weterynarza, gdzie lekarz ogląda psu ząbki. My trzymamy za niego kciuki i dopingujemy go żeby się nie bał. Następnego dnia wybieramy się do gabinetu stomatologicznego i tam z kolei Anu trzyma wszystkie łapki za dzieci.

Czy zdarzają się sytuacje kiedy to właśnie psu udało się dotrzeć do dziecka, zrobić coś czego nie udało się człowiekowi?

Wbrew pozorom, dosyć często. Właśnie z dzieciakami, które nie mają potrzeby komunikowania się z człowiekiem. Czyli osoby z autyzmem, one czasami żyją w swoim świecie. Pies, przez to, że jest taki szczery, bezpośredni, wywołuje naturalne reakcje, które nam trudno byłoby osiągnąć. Pies np. poliże i zrobi to bez oporu, oporu który często cechuje nas dorosłych. Działa w sposób naturalny i powoduje, że dzieci otwierają się. Pies nie generalizuje człowieka po wyglądzie, po jego zewnętrznych dysfunkcjach. A my ludzie często mamy uprzedzenia, patrzymy na człowieka przez pryzmat chociażby jego wyglądu czy środowiska - oceniamy. W tym co robimy, nie potrafimy być obiektywny. A psy są właśnie obiektywne. Dla nich nie ma znaczenia skąd ktoś pochodzi, czy jak wygląda. Ważne jest, by był dobrym człowiekiem i psy to wyczuwają, co więcej - uczą dzieciaki okazywania tej dobroci.

W pani placówce psiak przebywa na stałe?

Tak, i to nie jeden. Czasami są dwa psy, a czasami przychodzi trzeci, emerytka Jerbah. Ona jest kimś, kto pokazuje, że starszy pies, to też jest ktoś komu należy się szacunek i empatia. To dobrze wpływa na dzieci.

Jak wiadomo, nie tylko pies może być nauczycielem. Kto jeszcze może nim zostać? Oczywiście, jeśli chodzi o czworonożnych nauczycieli.

Niezwykłe są w tym koty. Czasami z kotem jeździłam do OREWu, np. do grup leżących, gdzie są dzieci z porażeniem, dzieci które wymagają opieki medycznej na co dzień. Kotek był nauczony od małego miziania, które bardzo lubił i potrafił przez dłuższy czas leżeć przy dziecku, mruczeć, dawać ciepełko, ciszę i spokój. To bardzo maluchom pomagało.

Mieliśmy też świnki morskie, które uczyły dzieci porządku. Bo nasze przedszkolne świnki morskie były adoptowane, a dzieci musiały przy nich sprzątać. Uczyły się tego, że zwierzątko to nie tylko zabawa, ale także obowiązki w tym sprzątanie kupek, wymiana trocin i dzieci robiły to rewelacyjnie.

Świnki morskie... a może także takie większe świnki zdarzały się jako terapeuci?

W mojej karierze - nie. Ale wiem, że są osoby, które prowadząc hipoterapię mają u siebie inne zwierzęta i umożliwiają kontakt z takim zwierzakiem, z którym na co dzień nie mamy do czynienia. To są na przykład krowy, świnki, kozy. Dzieciaki bardzo lubią przebywać wśród zwierząt. Powinniśmy jak najczęściej umożliwiać im taki kontakt. Bo to jest najlepsza nauka i sposób pokazania, że świat jest piękny i różnorodny.

W kwestii wyjaśnienia: hipoterapia to praca z końmi. Do naszego przedszkola często przyjeżdżają właśnie konie, a Pani która jest ich właścicielką oprócz koni ma także inne zwierzaki, o których często opowiada. Co do koni, to one, tak jak psy, uczą cierpliwości. Żeby na nim siedzieć trzeba opanować swoje emocje, trzeba się dostosować się do niego, stworzyć team, zrównać swój krok i oddech żeby razem z nim podążać. Także dzięki temu, że oddają to swoje ciepło i wrażliwość powodują, że dzieci nabierają do nich zaufania i pokonują swoje problemy psychofizyczne.

Skoro mamy dziś Dzień Nauczyciela, a naszymi bohaterami są czworonożni nauczyciele, to czego bym im pani życzyła w dniu ich święta?

Żeby więcej placówek otworzyło się na zwierzęta, żeby zobaczyło, że zwierzak to jest niezwykły nauczyciel, niezwykły terapeuta i nie zabraniały dzieciom kontaktu ze zwierzętami, a starały się jak najczęściej im go umożliwiać.

Czasami wydaje nam się, że zwierzę w naszym życiu jest niepotrzebne, że to tylko obowiązek. Że zwierzę, to jest coś co zostawia włosy i ślinę. Patrzy się na niego pod kątem negatywnych przypadłości, a zapomina o tej ich niezwykłej umiejętności współtworzenia z dzieckiem zespołu, który temu dziecku jest bardzo potrzebny. Taki szczery i pozbawionego ograniczeń, które my dorośli często narzucamy.

W mojej pracy, w tym co robię każdego dnia, zawsze powtarzam: "Ucząc miłości i szacunku do zwierząt, uczymy miłości i szacunku do ludzi". I to się sprawdza. Dzięki temu, że zwierzak dociera do dziecka, dzięki temu, że nawiązuje się między nimi relacja, to później te dzieciaki szukają też kontaktu z człowiekiem. Początkowo szukają kontaktu z człowiekiem, który ma zwierzę, a z czasem rozszerzają swoje zainteresowanie na innych ludzi.

Jest też druga forma pracy psiego nauczyciela - z osobami dorosłymi z zaburzeniami psychicznymi. Jako terapeuci psy robią tam niezwykłą, czasem bardzo, bardzo ciężką pracę. I o wiele lepiej docierają do tych ludzi, niż niejeden ludzki terapeuta.

Mieliśmy taki dwuletni program terapeutyczny. Polegał na tym, że wspólnie z osobami z zaburzeniami psychicznymi stworzyliśmy sztukę, która była wystawiona w teatrze. Pies motywował te osoby chociażby do tego, aby wychodziły z domu, chciały wchodzić w kontakt z innym człowiekiem. Bo wiele osób, z którymi mieliśmy do czynienia, z powodu różnych życiowych historii, izolowały się od świata. Popadały w różnego rodzaju stany frustracyjne, które całkowicie zaburzały ich funkcjonowanie w środowisku. Ale dzięki temu, że pojawiały się psy w ich ośrodku, musieli na nowo zacząć przebywać wśród ludzi. Dlaczego? Bo jadąc tam na zajęcia, zawsze zaczynaliśmy od tego, że dzisiaj z Jerbah nie udało mi się wyjść na spacer, no i ona czeka żebyśmy gdzieś poszli. I ci ludzie, których na co dzień było bardzo trudno zmotywować do tego żeby gdzieś się ruszyli, wychodzili z ośrodka i to tylko dlatego, że prosił ich o to przyjaciel pies. Mieliśmy takiego pana, który bardzo się bał wychodzić z domu. Mówił, że każde wyjście może wiązać się z tym, że może go spotkać coś złego. Bardzo bał się negatywnych sytuacji. Ale byliśmy kiedyś nad wodą na zajęciach i udało się zachęcić go, by wszedł do łódki i płynął nią. Zrobił to tylko dlatego, że w łódce siedziała także jego przyjaciółka Jerbah. Powiedział nam, że gdyby nie pies, to nie wsiadłby do tej łódki. 

(ph)