Muzułmańscy rebelianci, przetrzymujący na południu Filipin kilkudziesięciu zakładników, w tym trzech Amerykanów zażądali okupu za ich zwolnienie. Informację o żądaniu przekazały rodziny filipińskich zakładników, nie ujawniono o jaką sumę chodzi. W ubiegłym roku, gdy to samo ugrupowanie separatystów islamskich Abu Sayyafa uprowadziło grupę turystów, żądało po milionie dolarów za każdego z zakładników.

Rzecznik Abu Sayyafa poinformował także, że porwany pod koniec maja amerykański misjonarz Martin Burnham został poważnie ranny w starciu z armią filipińską. Miał zostać postrzelony w plecy w czasie natarcia sił rządowych. Jak dotąd nie udało się uzyskać żadnych szczegółów co do stanu zdrowia postrzelonego. Przedstawiciel rebeliantów dodał, że większość zakładników jest bezpieczna. Według niepotwierdzonych doniesień przedstawiciele rządu nawiązali już rozmowy z islamistami. Brak jednak jakichkolwiek informacji na temat miejsca i przebiegu rokowań.

Przypomnijmy, muzułmanie żądają uznania przez filipiński rząd niepodległości wysp na południowym zachodzie archipelagu. Chodzi przede wszystkim o grupy wysp Sulu, Tawi-Tawi i największą z nich - Basilan, na której trwają obecnie starcia między rebeliantami a siłami rządowymi. Islamskie ugrupowania od ponad 30 lat walczą o samostanowienie muzułmańskiego południa, w katolickich - w większości - Filipinach. Ugrupowanie uprowadziło 27 maja z miejscowości wypoczynkowej Dos Palmas, na wyspie Palawan, 20 osób. Następnie w czasie ucieczki przed oddziałami armii zatrzymali jeszcze kilkadziesiąt osób, głównie rybaków i mieszkańców miasteczek na Basilan, dokąd przerzucili zakładników. W starciach z porywaczami zginęło już co najmniej 16 żołnierzy armii filipińskiej.

foto EPA

08:30