Kary w wysokości blisko miliona złotych nałożył już warmińsko-mazurski sanepid na sklepy z dopalaczami. Do tej pory nie wyegzekwowano jednak ani złotówki.

Egzekwowanie tych należności jest zerowe, ponieważ firmy sprzedające dopalacze wiedzą, jak obchodzić prawo. Kiedy w postępowaniu administracyjnym na sklep nakładana jest grzywna, firma wtedy znika, a w jej miejsce powstaje nowa z podobnym asortymentem. W jednym z przypadków takich sklepów, przez dwa lata, mieliśmy w jednym pomieszczeniu już sześć, siedem firm - powiedział naszemu reporterowi Janusz Dzisko, wojewódzki inspektor sanitarny w Olsztynie. Mimo że nowa firma ma siedzibę w starym sklepie, to drogą postępowania administracyjnego pracownicy sanepidu ponownie muszą pobrać próbki, zbadać je i w przypadku wykrycia szkodliwych substancji - nałożyć karę finansową.

Od początku roku na Warmii i Mazurach dopalaczami zatruło się ponad dwadzieścia osób. W 2014 odnotowano ponad sto takich przypadków. Warmia i Mazury przodują w tym niechlubnym rankingu. Ostatnie zatrucia pochodzą z Elbląga i Lidzbarka Warmińskiego. 28-latek z Elbląga po zażyciu nieznanych substancji zachowywał się jak pies. Wyjadał karmę z miski i lizał telewizor. Z kolei 24-latek, który również trafił do szpitala przekonywał lekarzy, że wycięto mu nerki. W Lidzbarku Warmińskim 24-latek biegał po polu, krzyczał i wymachiwał rękami. Bał się, że ktoś go goni. Policjantom przyznał, że kilka godzin wcześniej zażył dopalacze. To nie są odosobnione przypadki. Odnotowujemy bardzo dużo dziwnych zachowań po spożyciu dopalaczy - mówi Dzisko.

Sklepy, które sprzedają dopalacze oficjalnie handlują np. zapachami, czy rozpałkami. Na forach internetowych można jednak znaleźć opisy skutków, jakie powodują te substancje po ich zażyciu.

(mal)