W kwietniu tego roku przywódca afgańskiej opozycji - legendarny komendant - Ahmed Szach Masud przyjechał do Paryża. Alarmował wtedy, że Afganistan stał się gniazdem światowego terroryzmu i jeśli Stany Zjednoczone i Europa nie pomogą afgańskiej opozycji w zniszczeniu obozów Talibów, to wkrótce same padną ich ofiarą. Masud prosił o spotkanie w tej sprawie z prezydentem Jacques'em. Chirack'iem i premierem Lionelem Jospinem. Obaj odmówili.

Z Masudem spotkał się w końcu szef francuskiej dyplomacji Vedrine. Jednak jedyna rzeczą, którą mu zaproponował było zwiększenie pomocy humanitarnej dla Afganistanu a Masudowi chodziło głównie o trzy inne sprawy: wsparcie finansowe, broń i wywarcie presji na Pakistan, który wspierał reżim Talibów. Nadsekwańscy komentatorzy zauważyli wtedy, że Paryżowi nie spieszyło się wtedy z wywieraniem presji na Pakistan, bo kraj ten kupował od Francji broń. Rozczarowany przywódca afgańskiej opozycji pojechał więc wtedy do Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Opowiada o tym jego były żołnierz-ochotnik i znawca Afganistanu Jacek Winkler: "Masud był przyjęty przez Parlament Europejski i prosił o poparcie zbrojne i o poparcie dyplomatyczne. Powiedział wtedy, że: jeżeli jestem na pierwszej linii w walce z terroryzmem międzynarodowym - wyraźnie podkreślił, że Talibowie to jest także Pakistan i to jest także międzynarodówka wściekłego islamu - jeżeli nie pomożecie mi teraz, to niebawem zobaczycie, że oni zapukają do waszych drzwi. Na pytanie naszego paryskiego korespondenta czy nikt wtedy nie chciał mu pomóc odpowiedział: "To jest dosyć skomplikowane, dlatego że te kraje europejskie, które go przyjęły one nie mają tam interesu wprost i prowadzenie dostaw broni, prowadzenie aktywnej polityki na tak odległym teatrze wojny to jest bardzo skomplikowane. Natomiast Stany Zjednoczone są bardzo uwikłane w politykę globalną. Nie bardzo chciały wywrzeć presję na Pakistan, dlatego że to jest część polityki w całej tamtej części świata. Bardzo często jest tak, że moralność i polityka chodzą innymi drogami. To co Massud powiedział to się sprawdziło parę dni po jego śmierci. Czy więc Stany Zjednoczone wyhodowały na własnej piersi reżim Talibów, który teraz chroni bin Ladena ich głównego wroga publicznego? Winkler mówi, że: "Nie dosłownie tak. Było to przyzwolenie, ponieważ Stany miały tam dużo do powiedzenia nie zrobiły nic żeby temu zapobiec. Już później naturalnie Stany dokonały potępienia wielokrotnie, ale zło zostało zrobione i nie zostało nigdy naprawione".

foto Archiwum RMF

16:05