Zwiedzający łódzkie zoo chyba nigdy nie pomyśleliby, że patrząc na zebrę czy słonia mają przez sobą... roślinę. A do takiej kuriozalnej sytuacji mają zamiar doprowadzić miejscy radni. Dziś co prawda nie przegłosowali jeszcze uchwały w tej sprawie z powodów proceduralnych, ale jest mało prawdopodobne, by władze Łodzi zrezygnowały z nowych rozwiązań.

Radni miejscy właściwie już zaklasyfikowali zwierzęta z łódzkiego zoo jako zieleń, bo o ich utrzymaniu i rozmnażaniu - według nowej uchwały - ma decydować Zarząd Zieleni Miejskiej. Rajcy ostatecznie na środowej sesji nie podjęli decyzji o wspólnym zarządzaniu Miejskim Ogrodem Zoologicznym, Ogrodem Botanicznym (wraz z Palmiarnią) i Leśnictwem Miejskim. Na wniosek opozycji projekt uchwały wróci do komisji, bo zdaniem jednego z radnych był źle przygotowany. Jest jednak mało prawdopodobne, by władze miasta zrezygnowały z proponowanych rozwiązań.

Po konsolidacji wszystkimi jednostkami miejskimi będzie zarządzał jeden dyrektor. Po zmianach pracę mają co prawda zachować wszyscy zatrudnieni fachowcy, ale problematyczne wydaje się podejmowanie decyzji przez jednego człowieka, który będzie odpowiadał jednocześnie za las łagiewnicki, rośliny ozdobne w ogrodzie botanicznym i zwierzęta w zoo.

Chcą zaoszczędzić milion złotych

Połączenie zoo, ogrodu botanicznego i leśnictwa miejskiego to pomysł władz miasta na znalezienie około miliona złotych oszczędności przez 2 lata. Taka decyzja jednak zastanawia, tym bardziej, że na przykład w Warszawie, Wrocławiu i Płocku, gdzie też są ogrody zoologiczne, nikomu nawet nie przyszło do głowy tak absurdalne rozwiązanie, by o losie zwierząt decydował pan od miejskich trawników.