Dyrekcja Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu popiera w pełni wyrażony przez dr. Henryka Świebockiego pogląd co do oświadczenia Pana Marama Sterna ze Światowego Kongresu Żydów, uznając go za własne w tej sprawie stanowisko.

W. Pan Maram Stern

Zastępca Sekretarza Generalnego

Światowego Kongresu Żydów

Z mass mediów dowiedziałem się o Pańskim oświadczeniu z dnia 7 kwietnia 2006 roku w sprawie zmiany nazwy KL Auschwitz. Pozwolę sobie zacytować jego fragment: Polski rząd chce redefiniować historię poprzez zmianę nazwy. [...] Mimo że obóz został zbudowany i był prowadzony przez Niemców, wszyscy w okolicy wiedzieli o jego istnieniu, a z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników. Rząd w Warszawie chce historię Polski odseparować od historii Auschwitz i dać do zrozumienia, że Polska nie odegrała żadnej roli w obozie (cytat z Gazety Wyborczej z dnia 8-9 kwietnia 2006 roku). Chcę wierzyć, że pisząc te słowa, nie kierował się Pan złą wolą. Raczej wynikło to z nieznajomości istoty sprawy. Nie podejrzewam Pana o to, aby pragnął zasugerować, że to Polacy są w pewnym stopniu odpowiedzialni za Auschwitz, a „Rząd w Warszawie chce [...] dać do zrozumienia, że Polska nie odgrywała żadnej roli w obozie”.

Czy jest Panu wiadomo, że to właśnie Auschwitz, zanim stał się jednym z istotnych ośrodków masowej zagłady Żydów, został założony przez niemieckich nazistów dla wyniszczania Polaków? Że pierwszymi ofiarami obozu byli właśnie Polacy? Że zginęło w tym obozie co najmniej 75 tysięcy Polaków? Że Polacy stanowili po Żydach najliczniejszą grupę ofiar? Wśród tych ofiar był również mój ojciec, Karol Świebocki, katolik, członek polskiego ruchu oporu, który jako więzień polityczny przebywał w obozie tylko półtora miesiąca i następnie został zamordowany w komorze gazowej w Birkenau (KL Auschwitz II) na początku sierpnia 1942 roku.

Pisze Pan, że wszyscy w okolicy wiedzieli o istnieniu obozu, a z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników. To jest prawda. Wszyscy wiedzieli o obozie. Nie tylko okoliczni mieszkańcy. Prawdę o KL Auschwitz znała cała Polska. Prawdę tę znali alianci, świat zachodni, Światowy i Europejski Kongres Żydów, Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Watykan. Właśnie dzięki tajnym kontaktom okoliczna ludność polska i polska konspiracja przejmowały od więźniów raporty i dokumenty zbrodni SS i przekazywały je ośrodkom polskiego ruchu oporu, który przesyłał je na Zachód. Materiał ten zawierał dane o eksterminacji Żydów, wyniszczaniu Polaków, Cyganów, jeńców sowieckich, innych narodowości i grup. Tam, na Zachodzie, polski rząd na emigracji w Londynie publikował tę dokumentację, wydawał raporty i organizował konferencje prasowe na temat tych zbrodni. Nawet w notach dyplomatycznych informował aliantów i państwa neutralne o istocie KL Auschwitz. Opinia publiczna wiedziała, co działo się w KL Auschwitz, choćby z transmisji BBC, prasy, publikacji, czy konferencji prasowych rządu polskiego w Londynie.

Pisze Pan, że z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników w obozie. Z kontekstu wynika, jakoby był to zarzut, że oni tu pracowali. W podtekście można dopatrzyć się też kolaboracji. Pragnę wyjaśnić, że ci robotnicy nie zgłosili się dobrowolnie do pracy w obozie. W okupowanej przez Niemców Polsce istniał obowiązek pracy od 14 lat bez względu na płeć. Kto nie respektował tego, był represjonowany. Mógł zostać aresztowany, poddany okrutnemu śledztwu, osadzony w więzieniu, w obozie koncentracyjnym, czy wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Robotnicy ci, rekrutujący się spośród miejscowej ludności, głównie jednak z terenu Górnego Śląska, byli wysyłani przez zatrudniające je niemieckie firmy do wykonania różnych prac w obozie i na terenie przyobozowym. Do prac zmuszano również rolników spośród miejscowej ludności, którzy własnym transportem konnym dowozili materiały budowlane do obozu. Podkreślam, oni musieli wykonywać te prace. Podobnie w miesiącach maj-czerwiec 1940 roku zatrudniano przymusowo 300 Żydów z Oświęcimia dostarczonych przez miejscową Gminę Żydowską do prac porządkowych pod tworzony KL Auschwitz. Czy za to należy ich winić?

Chciałem podkreślić, że ci polscy robotnicy przymusowi, mając tajne kontakty z więźniami udzielali im pomocy, dostarczając żywność i lekarstwa, pośredniczyli w tajnej korespondencji. Wynosili też z obozu dokumenty zbrodni nazistowskich, które polski ruch oporu przekazywał na Zachód. Jedna z więźniarek, której udało się przeżyć obóz, Żydówka Miriam Jahaw (w obozie Merka Szewach), mieszkająca obecnie w Izraelu, wspomina pewnego Polaka, mieszkańca Oświęcimia, 22-letniego Janka, który jako robotnik cywilny, elektryk, pracował w Birkenau (KL Auschwitz II) i udzielał jej i jej żydowskim koleżankom obozowej niedoli, bezinteresownej pomocy. Tajnie, z narażeniem życia, przynosił im do obozu żywność, lekarstwa, papierosy, części garderoby. Kiedyś dostarczone przez Janka drożdże okazały się doskonałym i skutecznym lekarstwem na czyraki i otwarte rany jednej z jej koleżanek – była to Żydówka o imieniu Lubka – dzięki czemu w czasie przeprowadzonej w obozie selekcji uniknęła ona skierowania do komory gazowej. Usiłowałam po wojnie go odszukać – pisze Miriam Jahaw-Szewach w liście z dnia 19 VII 2004 r. do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu – odnaleźć jego ślady, podziękować za to, że zdał egzamin człowieczeństwa „w czasach pogardy”, że narażał życie, że okazał mi tyle serca, zrozumienia i bezinteresownej pomocy, ale niestety bez rezultatu i nigdy nie mogłam mu powiedzieć, jak bardzo ceniłam jego odwagę, która tak wiele decydowała o przetrwaniu...Do dziś wspominam Janka z wielkim wzruszeniem i podziwiam za jego postawę, która zasługuje na pełne uznanie i wdzięczność.

W załączeniu przesyłam Panu mój tekst (o pomocy świadczonej więźniom KL Auschwitz), który został wygłoszony w Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie w 1999 roku, a opublikowany w 2006 roku w Australii (Henryk Świebocki, How Poles Reacted to the Extermination of Prisoners at KL Auschwitz. (In:) Genocide Perspectives III. Essays on the Holocaust and Other Genocides. The Australian Institute for Holocaust and Genocide Studies. Sydney 2006, s.198-213). W notkach autorów tekstu tej publikacji pod nazwiskiem Henryk Świebocki znajdzie Pan tytuły innych moich znacznie obszerniejszych prac w języku angielskim i niemieckim, traktujących o stanowisku Polaków wobec tego, co działo się w KL Auschwitz. Polecam zapoznać się z nimi i wyrobić sobie na ten temat pogląd. Niestety, nie mogę zaproponować Panu publikacji z ubiegłego roku pod moją redakcją, liczącej 636 stron, bowiem jest ona tylko w języku polskim (Ludzie Dobrej Woli. Księga Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz. Red. Henryk. Świebocki, Oświęcim 2005). W książce uwzględniono m. in. ponad 1200 nazwisk Polaków z terenu przyobozowego i jego obrzeży, wskazując w jakich formach świadczyli tę pomoc oraz jakie represje spotkały ich za to ze strony okupanta niemieckiego. Wielu z nich za tę działalność zginęło. Jeśli książka ukaże się w języku angielskim, to ją Panu prześlę.

Z wyrazami szacunku

Henryk Świebocki

W. Pan Maram Stern

Zastępca Sekretarza Generalnego

Światowego Kongresu Żydów

Z mass mediów dowiedziałem się o Pańskim oświadczeniu z dnia 7 kwietnia 2006 roku w sprawie zmiany nazwy KL Auschwitz. Pozwolę sobie zacytować jego fragment: Polski rząd chce redefiniować historię poprzez zmianę nazwy. [...] Mimo że obóz został zbudowany i był prowadzony przez Niemców, wszyscy w okolicy wiedzieli o jego istnieniu, a z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników. Rząd w Warszawie chce historię Polski odseparować od historii Auschwitz i dać do zrozumienia, że Polska nie odegrała żadnej roli w obozie (cytat z Gazety Wyborczej z dnia 8-9 kwietnia 2006 roku). Chcę wierzyć, że pisząc te słowa, nie kierował się Pan złą wolą. Raczej wynikło to z nieznajomości istoty sprawy. Nie podejrzewam Pana o to, aby pragnął zasugerować, że to Polacy są w pewnym stopniu odpowiedzialni za Auschwitz, a „Rząd w Warszawie chce [...] dać do zrozumienia, że Polska nie odgrywała żadnej roli w obozie”.

Czy jest Panu wiadomo, że to właśnie Auschwitz, zanim stał się jednym z istotnych ośrodków masowej zagłady Żydów, został założony przez niemieckich nazistów dla wyniszczania Polaków? Że pierwszymi ofiarami obozu byli właśnie Polacy? Że zginęło w tym obozie co najmniej 75 tysięcy Polaków? Że Polacy stanowili po Żydach najliczniejszą grupę ofiar? Wśród tych ofiar był również mój ojciec, Karol Świebocki, katolik, członek polskiego ruchu oporu, który jako więzień polityczny przebywał w obozie tylko półtora miesiąca i następnie został zamordowany w komorze gazowej w Birkenau (KL Auschwitz II) na początku sierpnia 1942 roku.

Pisze Pan, że wszyscy w okolicy wiedzieli o istnieniu obozu, a z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników. To jest prawda. Wszyscy wiedzieli o obozie. Nie tylko okoliczni mieszkańcy. Prawdę o KL Auschwitz znała cała Polska. Prawdę tę znali alianci, świat zachodni, Światowy i Europejski Kongres Żydów, Międzynarodowy Czerwony Krzyż, Watykan. Właśnie dzięki tajnym kontaktom okoliczna ludność polska i polska konspiracja przejmowały od więźniów raporty i dokumenty zbrodni SS i przekazywały je ośrodkom polskiego ruchu oporu, który przesyłał je na Zachód. Materiał ten zawierał dane o eksterminacji Żydów, wyniszczaniu Polaków, Cyganów, jeńców sowieckich, innych narodowości i grup. Tam, na Zachodzie, polski rząd na emigracji w Londynie publikował tę dokumentację, wydawał raporty i organizował konferencje prasowe na temat tych zbrodni. Nawet w notach dyplomatycznych informował aliantów i państwa neutralne o istocie KL Auschwitz. Opinia publiczna wiedziała, co działo się w KL Auschwitz, choćby z transmisji BBC, prasy, publikacji, czy konferencji prasowych rządu polskiego w Londynie.

Pisze Pan, że z miejscowych mieszkańców rekrutowano robotników w obozie. Z kontekstu wynika, jakoby był to zarzut, że oni tu pracowali. W podtekście można dopatrzyć się też kolaboracji. Pragnę wyjaśnić, że ci robotnicy nie zgłosili się dobrowolnie do pracy w obozie. W okupowanej przez Niemców Polsce istniał obowiązek pracy od 14 lat bez względu na płeć. Kto nie respektował tego, był represjonowany. Mógł zostać aresztowany, poddany okrutnemu śledztwu, osadzony w więzieniu, w obozie koncentracyjnym, czy wywieziony na przymusowe roboty do Niemiec. Robotnicy ci, rekrutujący się spośród miejscowej ludności, głównie jednak z terenu Górnego Śląska, byli wysyłani przez zatrudniające je niemieckie firmy do wykonania różnych prac w obozie i na terenie przyobozowym. Do prac zmuszano również rolników spośród miejscowej ludności, którzy własnym transportem konnym dowozili materiały budowlane do obozu. Podkreślam, oni musieli wykonywać te prace. Podobnie w miesiącach maj-czerwiec 1940 roku zatrudniano przymusowo 300 Żydów z Oświęcimia dostarczonych przez miejscową Gminę Żydowską do prac porządkowych pod tworzony KL Auschwitz. Czy za to należy ich winić?

Chciałem podkreślić, że ci polscy robotnicy przymusowi, mając tajne kontakty z więźniami udzielali im pomocy, dostarczając żywność i lekarstwa, pośredniczyli w tajnej korespondencji. Wynosili też z obozu dokumenty zbrodni nazistowskich, które polski ruch oporu przekazywał na Zachód. Jedna z więźniarek, której udało się przeżyć obóz, Żydówka Miriam Jahaw (w obozie Merka Szewach), mieszkająca obecnie w Izraelu, wspomina pewnego Polaka, mieszkańca Oświęcimia, 22-letniego Janka, który jako robotnik cywilny, elektryk, pracował w Birkenau (KL Auschwitz II) i udzielał jej i jej żydowskim koleżankom obozowej niedoli, bezinteresownej pomocy. Tajnie, z narażeniem życia, przynosił im do obozu żywność, lekarstwa, papierosy, części garderoby. Kiedyś dostarczone przez Janka drożdże okazały się doskonałym i skutecznym lekarstwem na czyraki i otwarte rany jednej z jej koleżanek – była to Żydówka o imieniu Lubka – dzięki czemu w czasie przeprowadzonej w obozie selekcji uniknęła ona skierowania do komory gazowej. Usiłowałam po wojnie go odszukać – pisze Miriam Jahaw-Szewach w liście z dnia 19 VII 2004 r. do Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu – odnaleźć jego ślady, podziękować za to, że zdał egzamin człowieczeństwa „w czasach pogardy”, że narażał życie, że okazał mi tyle serca, zrozumienia i bezinteresownej pomocy, ale niestety bez rezultatu i nigdy nie mogłam mu powiedzieć, jak bardzo ceniłam jego odwagę, która tak wiele decydowała o przetrwaniu...Do dziś wspominam Janka z wielkim wzruszeniem i podziwiam za jego postawę, która zasługuje na pełne uznanie i wdzięczność.

W załączeniu przesyłam Panu mój tekst (o pomocy świadczonej więźniom KL Auschwitz), który został wygłoszony w Holocaust Memorial Museum w Waszyngtonie w 1999 roku, a opublikowany w 2006 roku w Australii (Henryk Świebocki, How Poles Reacted to the Extermination of Prisoners at KL Auschwitz. (In:) Genocide Perspectives III. Essays on the Holocaust and Other Genocides. The Australian Institute for Holocaust and Genocide Studies. Sydney 2006, s.198-213). W notkach autorów tekstu tej publikacji pod nazwiskiem Henryk Świebocki znajdzie Pan tytuły innych moich znacznie obszerniejszych prac w języku angielskim i niemieckim, traktujących o stanowisku Polaków wobec tego, co działo się w KL Auschwitz. Polecam zapoznać się z nimi i wyrobić sobie na ten temat pogląd. Niestety, nie mogę zaproponować Panu publikacji z ubiegłego roku pod moją redakcją, liczącej 636 stron, bowiem jest ona tylko w języku polskim (Ludzie Dobrej Woli. Księga Pamięci Mieszkańców Ziemi Oświęcimskiej niosących pomoc więźniom KL Auschwitz. Red. Henryk. Świebocki, Oświęcim 2005). W książce uwzględniono m. in. ponad 1200 nazwisk Polaków z terenu przyobozowego i jego obrzeży, wskazując w jakich formach świadczyli tę pomoc oraz jakie represje spotkały ich za to ze strony okupanta niemieckiego. Wielu z nich za tę działalność zginęło. Jeśli książka ukaże się w języku angielskim, to ją Panu prześlę.

Z wyrazami szacunku

Henryk Świebocki