Ostatnia jednostka wojsk nadwiślańskich już wkrótce przestanie istnieć, zgodnie z założeniami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Niestety kadra zawodowa, w sumie ponad 250 osób, nie może liczyć na żadne propozycje zatrudnienia w wojsku. Kielecka jednostka, bo o niej mowa będzie także jedną z ostatnich w całym województwie.

Przyszłość żołnierzy rysuje się w czarnych barwach. Według dowódcy jednostki, pułkownika Jerzego Szmajdy zdecydowana większość jego podwładnych jest w tragicznej sytuacji: "Grubo ponad połowa nie znajdzie sobie żadnej pracy i czeka, że może gdzieś coś się pojawi, że powstanie jakaś spółka, w której znajdą zatrudnienie". Najwięcej jest ludzi młodych, którzy dopiero pozakładali rodziny. Wojsko nic im nie zaproponowało: "Nie przewidziałem takiego rozwiązania, że gdzieś kiedyś w życiu będę likwidował jednostkę i patrzył ludziom w oczy, kiedy czegoś oczekują od tego dowódcy, który stawiał rozkazy, wymagał a teraz oni przychodzą z czysto ludzkimi sprawami i nie do końca mogę im pomóc". Pułkownik Szmajda nie może pomóc także sobie. Jego doświadczenie się nie liczy. Gotów jest jednak opuścić wojsko, bo na jego miejscu może pracować kilku młodszych żołnierzy. Niestety nie wszyscy myślą podobnie. Wielu zasłużonych wiekiem i stopniem wojskowych nadal pracuje, blokując stanowiska młodym ludziom. Podobnie jest w innych dziedzinach, gdzie pracują państwowi urzędnicy. Może przenosząc ich na emeryturę udałoby się zaoszczędzić trochę państwowych pieniędzy. Podczas ostatniej powodzi nie kto inny, ale właśnie wojsko walczyło z żywiołem. Niestety już niedługo w świętokrzyskiem nie będzie ani jednego żołnierza.

foto Archiwum RMF

17:25