Niemiecka policja rozbiła wczoraj wieczorem demonstrację około 60 neonazistów, którzy zorganizowali marsz z pochodniami w przededniu rocznicy śmierci byłego sekretarza i "prawej ręki" Adolfa Hitlera - Rudolfa Hessa.

Jeden z przedstawicieli władz landu Meklemburgia-Pomorze Przednie powiedział, że trzem demonstarantom postawiony zostanie zarzut posługiwania się symboliką Trzeciej Rzeszy, zakazaną przez prawo niemieckie. Tymczasem w nocy ze środy na czwartek w wielu miastach pojawiły się plakaty oddające cześć Hessowi, który w 1987 roku w wieku 93 lat odebrał sobie życie w celi więziennej. Neonaziści kwestionują jednak samobójstwo ministra stanu III Rzeszy i uważają, że został on zamordowany.

Hess w 1941 roku uciekł z Niemiec do Wielkiej Brytanii proponując prowadzone na własną rękę negocjacje pokojowe. Mimo to został aresztowany, a po wojnie stanął przed trybunałem norymberskim i skazano go na dożywocie. Ponieważ odpowiedzialność Hessa za zbrodnie III Rzeszy bywa kwestionowana (uciekł jeszcze przed największymi zbrodniami niemieckimi), jego postać jest często używana przez zwolenników niemieckich organizacji nacjonalistycznych, które co roku oddają mu cześć.

W tym roku demonstracjom towarzyszy jednak ogólnokrajowa debata nad ograniczeniem działalności skrajnych nacjonalistów, w tym ich ugrupowania - Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD). Nastąpiła ona po serii ataków na cudzoziemców, w tym niedawnej eksplozji na dworcu w Duesseldorfie, która raniła kilkunastu obywateli byłego ZSRR.

11:20