Minister nauki Barbara Kudrycka, szef MSZ Radosław Sikorski i szef doradców premiera Michał Boni - to pewniaki w kolejnym gabinecie Donalda Tuska - informuje "Rzeczpospolita". Jedenastu ministrów nie może mieć pewności, że zachowa swoje posady. Wiele zależy od wyniku wyborów i układu koalicyjnego w następnym parlamencie.

O swoje miejsce w resortach mogą być też spokojne: minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska oraz szefowa resortu zdrowia Ewa Kopacz. Problemem może być to, że ta ostatnia ma dość ministerialnej pracy i marzy o zajęciu fotela marszałka Sejmu.

Wśród panów, oprócz Sikorskiego i Boniego, o swoją posadę nie muszą martwić się szefowie resortów: sprawiedliwości i finansów - Krzysztof Kwiatkowski i Jacek Rostowski.

Rzecznik rządu Paweł Graś, ocenia, że jeszcze za wcześnie, by mówić o nazwiskach w przyszłym rządzie. Premier koncentruje się na zarządzaniu krajem, a Platforma na przygotowaniu do wyborów. Decyzję o tym, jak będzie wyglądać przyszły rząd, podejmą wyborcy 9 października - ucina spekulacje.

Ale według ustaleń gazety, personalne przymiarki trwają już od kilku miesięcy. Tusk analizuje dotychczasowe działania swoich podwładnych i zastanawia się, z kim warto dalej pracować. Zna przecież ludzi, z którymi obecnie pracuje, i wie, czy można im nadal zaufać. Z kilku obecnych ministrów jest na tyle zadowolony, że jeśli tylko wygra wybory, to z pewnością zaproponuje im, by pozostali w rządzie. Ale są też tacy, jak Bogdan Klich (szef MON) czy Cezary Grabarczyk (minister infrastruktury), którzy raczej nie powinni na to liczyć, bo są sporym kłopotem - mówi osoba z otoczenia premiera.