Winę za śmierć 12-letniego kolonisty przygniecionego przez bramkę ponosi szpital w Krynicy - sugerują przedstawiciele pogotowia ratunkowego w Nowym Sączu. Twierdzą, że ich dyspozytor działał zgodnie z przepisami. Według nich krynicka lecznica nie chciała oddelegować lekarza do transportowej karetki pogotowia, która miałaby przewieźć rannego chłopca do Nowego Sącza.

Szpitale są zobligowane do zapewnienia transportu swoich pacjentów w stanach zagrożenia życia; są zobligowane posiadać własny transport w standardzie karetki reanimacyjnej (…) lub zawrzeć umowę z jakimś podmiotem, który posiada taki transport - przypominała na konferencji prasowej dyrektor pogotowia Danuta Cabak-Fiut. Na konferencji był reporter RMF FM Maciej Grzyb. Posłuchaj jego relacji:

Do wypadku doszło w połowie lipca w Szczawniku koło Muszyny. W czasie zabawy na boisku szkolnym złamała się bramka. Metalowa konstrukcja przygniotła 12-letniego chłopca. Nastolatek z obrażeniami klatki piersiowej trafił do szpitala w Krynicy, a później został przewieziony do szpitala w Nowym Sączu. Lekarze stwierdzili u niego stłuczenie osierdzia. 12-latek zmarł cztery godziny po wypadku.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura.