Prokuratura w małopolskiej Muszynie powoła biegłych w sprawie wypadku i śmierci kolonisty, którego dwa tygodnie temu w Szczawniku koło Muszyny przygniotła bramka. Z obrażeniami klatki piersiowej dziecko trafiło najpierw do szpitala w Krynicy, a potem do szpitala w Nowym Sączu, gdzie późnym popołudniem zmarło.

Gdyby dyspozytorka pogotowia ratunkowego w Nowym Sączu zdecydowała się natychmiast wysłać ambulans do umierającego dziecka, chłopiec mógłby przeżyć. Wynika to z nagrań, do których dotarł dziennik "Polska- Gazeta Krakowska". Pertraktacje między szpitalem i pogotowiem trwały kilkanaście minut.

Oto zapis rozmowy lekarza z dyspozytorką pogotowia w Nowym Sączu ujawniony przez gazetę:

Prokuratura ma znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego nie wezwano Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, tylko przewożono dziecko dwiema karetkami; najpierw do Krynicy, a stamtąd do Nowego Sącza.