Bioenergoterapeucie z Krakowa, który wykorzystywał seksualnie swoje klientki grozi 12 lat więzienia. Doniesienie na niego na policję złożyły dwie kobiety, ale śledczy próbują dotrzeć do innych osób korzystających z usług uzdrowiciela.

Bioenergoterapeucie z Krakowa, który wykorzystywał seksualnie swoje klientki grozi 12 lat więzienia. Doniesienie na niego na policję złożyły dwie kobiety, ale śledczy próbują dotrzeć do innych osób korzystających z usług uzdrowiciela.
Zdjęcie ilustracyjne /Jakub Kaługa /RMF FM

Pokrzywdzone kobiety to matka i córka w wieku 48 i 26 lat. Pierwsza do bioenergoterapeuty ze swoimi problemami zdrowotnymi trafiła 26-latka. Otrzymała namiar na cudotwórcę od swojej koleżanki. Przed wizytą przejrzała strony internetowe, na których mężczyzna przekonywał o swojej skuteczności zarówno przy problemach duchowych, jak i chorobach somatycznych. 

Cena jednej wizyty wynosiła kilkaset złotych. Później do tego samego uzdrawiacza postanowiła również udać się 48-letnia matka dziewczyny. Obie kobiety - jak później zeznały policji - najpierw były dotykane przez mężczyznę, a następnie uzdrawiacz odbywał z każdą z nich stosunek płciowy.

Kobiety opowiedziały sobie o swoich przeżyciach dopiero po roku od zdarzenia. Obie zdecydowały się złożyć zawiadomienie o wykorzystaniu ich seksualnie przez bioenergoterapeutę.

62-letni mężczyzna usłyszał zarzuty doprowadzenia podstępem osoby do obcowania płciowego i poddania się innej czynności seksualnej, za co grozi od dwóch do 12 lat więzienia.

(tw)