Komisja Majątkowa przyznała zakonom i parafiom o kilkaset rekompensat więcej, niż one same złożyły wniosków. Niektóre wnioski Komisja rozpatrywała pozytywnie po kilka razy. A akta 57 spraw zniknęły - donosi "Gazeta Wyborcza", powołując się na rządowy raport o pracy Komisji Majątkowej, która przez 22 lata rozpatrywała roszczenia instytucji Kościoła katolickiego. Archiwum Komisji na polecenie Donalda Tuska badali prawnicy z działu kontroli kancelarii premiera.

Kancelaria odmówiła gazecie ujawnienia raportu, ale dziennikarze - jak piszą - znaleźli go w aktach sprawy przeciwko członkom Komisji podejrzanym o korupcję i działanie na szkodę skarbu państwa. Śledztwo prokuratury i CBA sprawiło, że rząd rok temu rozwiązał Komisję.

53-stronicowy raport to - według dziennika - opis strat Skarbu Państwa i niespotykanego bałaganu. Według niego, dokumenty Komisji istniały wyłącznie w formie papierowej. Nie rejestrowano dat złożenia wniosków przez parafie czy zakony. Nie było informacji o roszczeniach, sposobie i czasie ich zaspokojenia, ani o wartości przekazanych gruntów. Zdarzało się, że jeden wniosek był rozpatrywany kilkakrotnie - rekord to 15 rozstrzygnięć w jednej sprawie. Nie sposób jednak ustalić, czy i komu Skarb Państwa dał więcej, niż powinien. Komisja nie prowadziła takich statystyk, twierdząc, że informacje te można znaleźć w kuriach lub parafiach - takie stwierdzenie z raportu cytuje gazeta.

Jak pisze dziennik, według dokumentu, teczki były nieopisane i nieuporządkowane, bez spisu treści. Nie można więc stwierdzić, czy są kompletne. Zaginęły akta co najmniej 57 spraw i nie wiadomo, kto za to odpowiada, bo nie prowadzono rejestru pobierania dokumentów.

Nie sporządzano protokołów głosowań i niechlujnie spisywano uzasadnienia decyzji. Np. zakon cystersów w 1994 roku dostał grunty w Krakowie. W ugodzie zapomniano napisać, że to wyczerpuje roszczenia, i w 2004 roku cystersi znowu złożyli wniosek. Dostali od Komisji 66 mln zł odszkodowania.

Przedstawiciele państwa nie dbali o jego interesy

Według "Gazety Wyborczej", 12 członków Komisji powoływanych przez MSWiA, którzy mieli dbać o interes państwa, nie robiło tego należycie. Nie weryfikowali przedstawianych przez pełnomocników Kościoła wycen gruntów, mimo że MSWiA miało pieniądze, by opłacić własnych biegłych. Nie sprawdzali też, czy ziemia, którą przekazują, należy do państwa. Co najmniej w jednym przypadku Kościół dostał tereny, które od pięciu lat były już w prywatnych rękach.

Kolejne stwierdzenie z raportu, o którym pisze gazeta: członków Komisji powoływano bez żadnych kryteriów, nie weryfikowano ich kompetencji. Nie sprawdzano, czy nie dochodzi do konfliktu interesów. W 1992 roku rządowym członkiem Komisji został radca prawny Romuald Soroka. Po dwóch latach na swego przedstawiciela powołał go nagle Episkopat. Nie było w tym żadnego konfliktu interesów. Do swoich zadań zawsze podchodziłem rzetelnie i zgodnie z prawem - zapewnia teraz Soroka.

Bez kontroli przez 22 lata

Co ciekawe, przez 22 lata nie skontrolowano Komisji ani razu. Poza publicznie podnoszonymi wątpliwościami nie było żadnego mechanizmu korygującego jej działalność - cytuje gazeta stwierdzenie z raportu.

Dokument wylicza, że instytucje Kościoła katolickiego złożyły 3063 wnioski o rekompensaty za mienie utracone w PRL. Ale Komisja wydała aż 3593 decyzje. Przyznała w sumie 143 mln zł odszkodowań i 66,5 tys. ha gruntów. Ich wartości nie można dziś ustalić.

Od grudnia w sądzie jest akt oskarżenia przeciwko sześciu członkom Komisji oskarżonym o korupcję i działanie na szkodę skarbu państwa. Kancelaria premiera powiadomiła "Gazetę Wyborczą", że raport dostali już prokurator generalny i szef CBA.