​Prokuratura bada sprawę znakowania koni w Janowie Podlaskim. Według informacji śledczych, mimo ustawowego zakazu, zwierzętom przez kilkanaście lat wypalano piętna.

Koniom arabskim ze stadniny w Janowie Podlaskim miano wypalać "J" w koronie nawet do 2018 roku - podaje "Dziennik Wschodni". Oficjalnie praktyka została zakazana w 2007 i grozi za nią trzy lata więzienia.

Sprawa zainteresowała lubelską Prokuraturę Regionalną, gdy prowadziła śledztwo w sprawie niegospodarności w stadninie za czasów, gdy jej szefem był Marek Trela. Jak na razie w śledztwie dot. znakowania koni nikt nie usłyszał zarzutów, a ostatnio dochodzenie - po raz czternasty - zostało przedłużone.

To nie jest nowy wątek, ale badanie informacji, które zaistniały w przestrzeni publicznej. Wymagają one pomocy międzynarodowej, bo konie z Janowa były sprzedawane również za granicę. Konieczne są oględziny zwierząt - mówi rzecznik prokuratury Karol Blajerski w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".

Obecny szef stadniny Lucjan Cichosz zapewnia, że odkąd sam jest prezesem to żadnemu zwierzęciu w Janowie nie wypalono znaku. Stosujemy tylko i wyłącznie czipy - mówi "Dziennikowi Wschodniemu".  Były prezes Marek Trela jednak nie odniósł się do sprawy.