To ostatnie chwile, by kupić jajka czy jogurt w spożywczym z filmu Stanisława Barei "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz". Sklep, w którym ciągle jeszcze jest podłoga, na którą wysypały się śledzie, zostanie zamknięty. W miejscu PRL-owskiego reliktu stanie apartamentowiec. Stali klienci są zrozpaczeni.

W filmie jest przerysowane, w tym sklepie zawsze było sympatycznie... To był najlepszy sklep w okolicy - mówiła klientka, która nieprzerwanie robi tu zakupy od samego początku, od 1965 roku. Pamiętam, jak w tym sklepie był ten film nakręcany... pamiętam... to nie zupełnie tak było, w filmie trochę przerysowali. Ale w wyglądzie tego sklepu się niewiele zmieniło. Co innego asortyment, obsługa... ale ten sklep ma historię... - dodaje. Jedną z wymyślonych rzeczy była słynna tablica z napisem "tych klientów nie obsługujemy".

Gabloty nigdy nie było. Nie ma klientów, których się nie obsługuje - zdradza Pani Ewa, która pracuje za ladą z wędlinami i dodaje, że są klienci dowcipni, niektórzy przychodzą się wyżalić, przychodzą z różnymi problemami - tak jak do fryzjera się idzie. Dziś na ścianach wiszą informacje o bardziej nowoczesnych zabezpieczeniach.

Zamknięcie sklepu to koszmar dla mieszkańców pobliskiego osiedla. Dzisiaj to ostatni dzień, koszmar niesamowity dla starszej populacji Powiśla. Kręci się łezka. Tutaj wszystkich się zna, wszystkie dziewczyny są miłe i sympatyczne. Zawsze można liczyć na ich pomoc. Z kierownikiem się porozmawia - zawsze jak potrzebowałam indyka na święta. Nigdzie nie było, a tu zawsze był. Mówiło się kierownikowi, przychodził człowiek do sklepu, to mówił "indyk... czeka świeży" - wspomina jeden z klientów sklepu.

Mieszkańcy osiedla żalą się, że sklep zostaje przeniesiony zbyt daleko, żeby do niego jeździć - nawet z sympatii. Ten sklep jest nam bardzo potrzebny. Korzystamy z tego sklepu od 65. roku. Różni tu byli kierownicy. Ale w tej chwili rzeczywiście ci państwo bardzo się starają o zaopatrzenie. Bardzo grzeczna jest tu obsługa. Są usłużni. To był bardzo dobry sklep i jedyny na całe osiedle. Najbliższy sklep jest bardzo drogi, kogo stać na te zakupy, to by trzeba było mieć jeszcze jedną emeryturę...

Sklep bardzo mile wspominają też jego pracownicy. Pracowałam tu siedem lat... to jednak swoje robi. Mamy wspaniałych klientów, bardzo sympatyczni mili ludzie, część pójdzie za nami z tej sympatii. Ale wiadomo, jest tu sporo starszych ludzi... mogą mieć z tym kłopot. - mówiła jedna z pracownic.