W kopalni w Piekarach Śląskich zakończono trwającą blisko tydzień akcję gaszenia podziemnego pożaru. Zagrożony rejon, znajdujący się ponad 630 metrów pod ziemią, został odizolowany od pozostałej części kopalni.

Tak zwany pożar endogeniczny - to typowe zjawisko w górnictwie. Przyczyną był samozapłon węgla. W strefie zagrożenia nie było ludzi, nikomu nic się nie stało.

O pożarze poinformowały 3 kwietnia czujniki aparatury pomiarowej, które wskazały przekroczenie stężenia dwutlenku węgla. W tego typu przypadkach nie ma ognia, ale zmienia się skład atmosfery - podnosi się temperatura, czasem pojawia się dym.

Akcję ratowniczą przez prawie tydzień, na każdej zmianie, prowadziło kilka zastępów ratowniczych. Skład powietrza badano na bieżąco, sprawdzając, czy w polu pożarowym nie tworzy się mieszanina wybuchowa. Ratownicy zbudowali tamy izolacyjne i tłoczyli w rejon pożaru mieszaninę wodno-pyłową. Potem zamknęli przełazy dwóch tam. Dzięki temu, przy braku dopływu powietrza, pożar wygaśnie.

Akcję można było zakończyć dopiero po stwierdzeniu, że skład powietrza w pobliżu odizolowanego rejonu jest zgodny z obowiązującymi przepisami. Do tego wyrobiska będzie można wejść dopiero, gdy pożar wygaśnie. Akcja nie powoduje utrudnień w pracy kopalni.