Około 50 amerykańskich żołnierzy przerzucono wczoraj helikopterami w rejon południowo wschodniego Afganistanu. Przed kilkoma dniami, od rakiety wystrzelonej z samolotu bezzałogowego, zginęła tam grupa osób. Żołnierze mają ustalić, kogo trafił pocisk. Afgańska agencja podaje, że byli to niewinni wieśniacy, CIA utrzymuje, że był to Osama bin Laden i jego straż przyboczna.

W poniedziałek samolot bezzałogowy wyśledził grupę osób maszerujących górskimi szlakami w okolicach granicy z Pakistanem. Amerykańscy eksperci uznali, że ludzie ci są członkami al-Qaedy. Z samolotu odpalono rakietę przeciwpancerną, która zabiła trzy osoby. CIA twierdzi, że jednym z zabitych był wysoki mężczyzna, do którego pozostali zwracali się z wyraźnym szacunkiem. Stąd przypuszczenie, że mógłby to być bin Laden. Przywódca al-Qaedy ma bowiem prawie dwa metry wzrostu. Od poniedziałku, z powodu trudnych warunków atmosferycznych, nie można było ustalić, kto zginął w wyniku ataku.

06:15