Sejm nie dał się ponieść manipulacjom politycznym - twierdzi szef MSZ. To moralny błąd - komentuje z kolei prezes PiS. Posłowie przyjęli dziś uchwałę w 70 rocznicę zbrodni wołyńskiej. Dokument nie nazywa wymordowania przez ukraińskich nacjonalistów ponad 100 tysięcy Polaków - ludobójstwem, a czystką etniczną o znamionach ludobójstwa.

Według ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego brak ostrego zapisu o ludobójstwie pozostawia jeszcze nadzieję na to, że Ukraina przyjmie zachodni kurs i obrażona nie odwróci się w stronę Moskwy.

Cieszy go też, że nie ucierpi pojednanie polsko-ukraińskie. Można temu procesowi pomóc albo dać upust swoim emocjom, bardzo często zrozumiałym emocjom, i temu procesowi zaszkodzić - mówił Sikorski po głosowaniu.

Pojednanie to jedno, a prawda historyczna - drugie - mówił z kolei Jarosław Kaczyński. Według niego stało się źle, że posłowie przyjęli miękką wersję uchwały. Polacy nie mogą się zgadzać, że jak się morduje Żydów to jest ludobójstwo, a jak się morduje Polaków to nie jest ludobójstwo - powiedział.

Zaznaczył, że media ukraińskie dostrzegły, że polski Sejm przyjął "miękką wersję" uchwały. Szef PiS ocenił, że przyjęcie ostrzejszej wersji uchwały nie miałoby znaczenia dla stosunków naszego kraju z Ukrainą.

Według Kaczyńskiego przyjęcie uchwały w kształcie, o którym zdecydowała większość sejmowa, to kolejny dowód na to, że obecne elity polityczne "nie są w stanie reprezentować polskich interesów na wszystkich azymutach".

Sejm w sprawie zwrotu "ludobójstwo" był podzielony prawie po równo. 222 do 212 głosów. 

Tusk: Patriota to nie ten, co najgłośniej krzyczy

Nikt chyba nie miał wątpliwości, że tekst tej uchwały stosownie czci pamięć ofiar i jednocześnie jest miażdżący dla sprawców tych mordów. Spór nie był o to, czy czcimy pamięć ofiar rzezi wołyńskiej i czy potępiamy jej sprawców, spór był o to czy zaostrzamy stanowisko w porównaniu do tego, które przyjęliśmy jako Polska pięć lat temu, w sytuacji, w jakiej jesteśmy dzisiaj w relacjach Polska - Ukraina-Rosja-Unia Europejska  - powiedział premier.

Kłamią ci, którzy twierdzą, przyjmując wspólnie pięć lat temu inaczej brzmiący tekst, że patriotą jest tylko ten, kto najgłośniej i najbardziej radykalnie wykrzyczy swoje oburzenie. Ja nie akceptuję takiej reguły, że tylko radykalne stanowiska w polityce międzynarodowej zasługują na miano patriotycznych - mówił premier.

Tusk ocenił, że nie był to spór o to, jak oceniamy zbrodnię wołyńską i jak chcemy uczcić pamięć ofiar, ale o politykę wewnętrzną: "kto kogo bardziej przekrzyczy, że jest patriotą, i zewnętrzną, gdzie gra była bardzo ryzykowna".