To prezydent powołuje premiera, a nie premier prezydenta - tak Lech Kaczyński uzasadnił chęć odegrania kluczowej roli na zbliżającym się poniedziałkowym szczycie w Brukseli. Będziemy tam bronić Gruzji do upadłego - zapowiedział prezydent po wczorajszych konsultacjach z przywódcami państw bałtyckich.

Kaczyński spotkał się w stolicy Estonii z prezydentem tego kraju Toomasem Hendrikiem Ilvesem oraz prezydentem Łotwy Valdisem Zatlersem. W rozmowie brał też udział przedstawiciel prezydenta Litwy Valdasa Adamkusa. Polski prezydent przyznał, że w tej chwili nie ma jednolitego stanowiska Polski oraz Litwy, Łotwy i Estonii w sprawie Rosji.

Lech Kaczyński uważa jednak, że to on, a nie Donald Tusk, powinien przewodniczyć polskiej delegacji na unijnym spotkaniu na temat konfliktu na Kaukazie. Prezydent zawsze jest najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej Polskiej i to jest zapisane w konstytucji. Ja rozumiem, że z punktu widzenia pewnych osób konstytucja obowiązuje dopóki jest w ich interesie, ale ta konstytucja ma charakter obiektywny - stwierdził Kaczyński.

Wygląda więc na to, że dzisiejsze spotkanie prezydenta z premierem będzie miało burzliwy charakter. Strona rządowa informowała, że do spotkania dojdzie o godz. 9.30. Ja nie ustalałem takiej godziny - skomentował prezydent. To kolejny sygnał, że relacje pomiędzy Kaczyńskim a Tuskiem cały czas są bardzo napięte. Głowie państwa w bałtyckiej misji towarzyszyła reporterka RMF FM Agnieszka Burzyńska: