Sąd Najwyższy wydał wyrok w sprawie ostrzału afgańskiej wioski Nangar Khel. Prawomocnie uniewinnił trzech żołnierzy. Czterech innych wojskowych czeka ponowny proces.

Zobacz również:

Uniewinnieni od zarzutu zbrodni wojennej zostali: kpt. Olgierd C. oraz st. szer.: Jacek Janik i Robert Boksa. Sąd uznał, że głównemu oskarżonemu ws. Nangar Khel dowódcy bazy Charlie kpt. Olgierdowi C. nie można przypisać wydania rozkazu ostrzelania wioski. Sąd utrzymał też w mocy wyroki uniewinniające starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksy. Jak orzekł sąd, nie mieli zamiaru zabójstwa cywili, działali na rozkaz, nie mieli podstaw go kwestionować. Mieli prawo zakładać, że dowódca ich drużyny wydaje im rozkaz, który obiektywnie jest słuszny - mówił sędzia Wiesław Błuś. Przyznał, że wprawdzie na odprawie przed wyjazdem nie zakładano użycia moździerza, ale sytuacja na polu walki mogła ulec zmianie. Uniewinnienia te są już prawomocne.

Za niezasadne Sąd Najwyższy uznał uniewinnienia czterech oskarżonych ws. Nangar Khel: ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego, plut. Tomasza Borysiewicza i st. Szer. Damiana Ligockiego - czeka ich ponowny proces przed Wojskowym Sądem Okręgowym. Według Izby Wojskowej Sądu Najwyższego, nie należało zastosować wobec nich zasady, że nie dające się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść podsądnych i uniewinnić ich z braku wystarczających dowodów winy. Sąd podkreślił, że oskarżeni składali "sprzeczne relacje" o przebiegu zdarzeń. Oskarżeni Bywalec, Osiecki i Borysiewicz przedstawiali różne wersje ostrzału wioski - najpierw mówili, że była to odpowiedź na ostrzał ze strony talibów, innym razem, że działali na rozkaz, a jeszcze innym - że amunicja była wadliwa.

Prokuratura wojskowa z Poznania oskarżyła o zbrodnię wojenną siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kpt. Olgierda C. (nie chce, by podawać jego dane i ujawniać wizerunek), ppor. Łukasza Bywalca, chor. Andrzeja Osieckiego (to jego obrońca złożył własną apelację), plut. Tomasza Borysiewicza (przeszedł do rezerwy), starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksę oraz st. szer. rezerwy Damiana Ligockiego (jako jedyny nie miał on zarzutu zabójstwa cywili, lecz ostrzelania niebronionego obiektu). Groziło im do dożywocia, a Ligockiemu - do 15 lat więzienia.

Apelację do Sądu Najwyższego wniosła prokuratura. Nie zgadzała się z poprzednią decyzją sądu, na mocy której uniewinniono wszystkich siedmiu żołnierzy oskarżonych o zbrodnię wojenną w afgańskiej wiosce. Ostatniego dnia procesu, 7 marca, głos zabrali oskarżeni. Wszyscy wnieśli o utrzymanie w mocy wyroków uniewinniających.

Najdłużej przemawiał kapitan Olgierd C., dowódca grupy bojowej w bazie Wazi Khwa. Jak powiedział, urząd prokuratorski nie chce wyciągać wniosków z tego, co mówił w śledztwie i na procesie. Prokurator mówił o prawie konfliktów zbrojnych, zasadzie proporcjonalności i minimalizowaniu strat na wojnie. Talibowie nie mają czołgów, śmigłowców i ciężkiego sprzętu - jeśli tak, no to po co nam rosomaki, armato-haubice, ciężki sprzęt? Ten sprzęt ma nam dać przewagę. Wykorzystujemy go tak, jak potrafimy. Na I zmianie musieliśmy wszystko sami organizować i liczyć na Amerykanów - podkreślił kapitan.

Odpierając zarzut, że w rejonie Nangar Khel nie było zagrożenia, kapitan C. zauważył, że prokuratora nie było na miejscu. Ja, jako dowódca, oceniłem, że zagrożenie było. Zatrzymano dwóch talibów, inni byli w rejonie i obserwowali, co się dzieje. Istniało zagrożenie, że może dojść do kolejnego ataku na polsko-amerykańskie siły - powiedział.

Podkomendni kapitana C. jednogłośnie wnosili o oddalenie apelacji. Sześciokrotnie padła formuła "wnoszę o uniewinnienie moich podkomendnych, przełożonych i mnie".

Bezprecedensowa sprawa w historii polskiej armii

16 sierpnia 2007 r. w wyniku ostrzału z broni maszynowej i moździerza wioski Nangar Khel na miejscu zginęło sześć osób - dwie kobiety, mężczyzna (pan młody przygotowujący się do uroczystości weselnej) oraz troje dzieci (w tym dwoje w wieku od trzech do pięciu lat). Dwie kolejne osoby zmarły w szpitalu.

Konwencja haska stwierdza, że ludność cywilna na terenach objętych wojną jest chroniona "w takim zakresie, w jakim nie uczestniczy w walkach". Złamanie konwencji jest zbrodnią wojenną. Prokuratura wojskowa z Poznania oskarżyła o nią siedmiu żołnierzy: dowódcę grupy kapitana Olgierda C., podporucznika. Łukasza Bywalca, chorążego Andrzeja Osieckiego, plutonowego Tomasza Borysiewicza, starszych szeregowych Jacka Janika i Roberta Boksę oraz starszego szeregowego rezerwy Damiana Ligockiego. Sześciu oskarżonym groziła nawet kara dożywocia. Starszy szeregowy Ligocki jako jedyny nie miał zarzutu zabójstwa cywili, lecz ostrzelania niebronionego obiektu, dlatego groziło mu do 15 lat więzienia.

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie zebrał się w tej sprawie 54 razy. Prokuratura zażądała dla żołnierzy kar od dwunastu do pięciu lat więzienia. Obrona i sami oskarżeni wnosili o uniewinnienie. Ich zdaniem państwo powinno brać odpowiedzialność za żołnierzy, których wysyła na wojnę.

Z braku dowodów 1 czerwca 2011 r. uniewinniono wszystkich oskarżonych. Sąd podkreślił, że materiał dowodowy nie był pełny i miał liczne braki.