Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo w sprawie zgwałcenia dwóch studentek Uniwersytetu Warszawskiego. Gwałtów miał dopuścić się doktorant tej uczelni. Postępowanie dotyczy także udzielania środków odurzających.

15 kwietnia Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo po zawiadomieniu dotyczącym podejrzenia przestępstw na tle seksualnym, których miał dopuścić się doktorant Uniwersytetu Warszawskiego.

Śledztwo prowadzone jest w kierunku przestępstw zgwałcenia. Osoba zgłaszająca poinformowała o popełnieniu kilku takich aktów na szkodę dwóch pokrzywdzonych. Postępowanie dotyczy również podejrzenia udzielania narkotyków - mówi prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Do jednego z gwałtów miało dojść w styczniu ubiegłego roku w Warszawie. Kolejna kobieta - według treści zawiadomienia - miała być skrzywdzona kilkukrotnie podczas wyjazdu integracyjnego w miejscowości na terenie Małopolski.

W sprawie nikomu nie zostały jeszcze przedstawione zarzuty. Kobiety, które miały zostać zgwałcone, zostaną przesłuchanie przed sądem, w obecności psychologa.

"Koleżanki ostrzegały mnie przed nim"

W minionym tygodniu Studencki Komitet Antyfaszystowski opisał na Facebooku sytuację, podając pełne dane osobowe doktoranta, który miał dopuścić się przestępstwa wobec młodej kobiety. SKA opisał, że ofiara zgłosiła się do komitetu z prośbą o pomoc w lutym, a do zdarzenia dojść miało jesienią ubiegłego roku. Na portalu wyborcza.pl ukazały się fragmenty wypowiedzi kobiety, która miała zostać skrzywdzona przez doktoranta UW.

Koleżanki ostrzegały mnie przed nim. Wszyscy mówili, że wykorzystuje młode studentki, częstuje narkotykami, a w zamian liczy na seks. Nikogo tam nie znałam, byłam kompletnie sama. On niemal codziennie próbował ze mną rozmawiać, proponował narkotyki, ale odmawiałam i traktowałam go chłodno - powiedziała cytowana przez portal studentka.

Z relacji kobiety wynika, że "nie wypiła dużo, ale w pewnej chwili dziwnie się poczuła". Ocknęłam się na łóżku w jego pokoju. Byłam zupełnie naga, moje ciuchy leżały porozrzucane wokół. Znów odpłynęłam, ale świadomość wracała co kilka minut. Gwałcił mnie do rana, aż jego współlokator zaczął dobijać się do drzwi - relacjonowała kobieta.

Studentka miała zostać wykorzystana jeszcze dwukrotnie.

Dziennikarze portalu rozmawiali z doktorantem. Przekazał w rozmowie z "Wyborczą", że "według jego informacji" studentka wyraziła zgodę na stosunek płciowy.

Wyborcza.pl podała, że komisja dyscyplinarna UW prowadzi wobec doktoranta postępowanie w sprawie posiadania środków odurzających i obrotu nimi. Jeśli w toku postępowania zostaną zasygnalizowane inne naruszenia, to takie wątki także będą podlegać wyjaśnieniu - przekazała portalowi rzeczniczka prasowa uniwersytetu.