Dziesięciomiesięczny Białorusin Jaś naprawdę nazywa się Paweł Iwanow - ujawnił białoruski konsul. Lekarze chłopca chorego na mukowiscydozę na razie wykluczają deportację dziecka na Białoruś, do czego zobowiązują Polskę przepisy.

Z doktor Marią Trawińską z poradni mokowiscydozy szpitala dziecięcego w Gdańsku rozmawiał reporter RMF FM Wojciech Jankowski:

Lubelska prokuratura złożyła już wniosek o wstrzymanie deportacji chłopca. Śledczy chcą także ustalić tożsamość jego ojca. Jeżeli okazałoby się, że jest nim Polak, to chłopiec miałby podwójne obywatelstwo.

Jaś jest chory na nieuleczalną chorobę - mukowiscydozę. Chłopczyk urodził się kwietniu zeszłego roku w Lublinie. Matka dziecka - Białorusinka, po urodzeniu syna zrzekła się praw do niego.

Przez kilka miesięcy dziecko przebywało w jednym ze szpitali w regionie. W październiku lubelski sąd umieścił chłopca w rodzinie zastępczej – chłopcem zaopiekowała się młoda kobieta z Gdyni. Zgodnie z polsko-białoruską umową władze Białorusi zostały o tym poinformowane. Niedługo potem Białoruś upomniała się o chłopca i zwróciła się do władz polskich o jego wydanie. Polski sąd - zgodnie z przepisami - zdecydował o przekazaniu dziecka Białorusi.