"Po kilku dniach walki zostałaby nam tylko leśna partyzantka" - tak o konfrontacji naszej armii z Rosją mówią z doświadczeni dowódcy cytowani przez "Wprost".

Ile warta jest polska armia i czy potrafilibyśmy obronić się przed nawałą ze Wschodu? - zastanawiają się dziennikarze "Wprost", którzy postanowili sprawdzić możliwości naszych żołnierzy.

W przypadku zagrożenia nasza armia może zostać powiększona do ponad 300 tysięcy żołnierzy - razem z rezerwistami. To jednak może stanowić pierwszy problem. Jestem pewien, że próbne poderwanie i wyjście na pozycje pancernego batalionu rezerwistów zakończyłby się organizacyjną klęską. Przez pięć lat nie było w szkoleń rezerwistów - mówi oficer liniowy.

Do szkoleń rezerwistów wrócono dopiero w zeszłym roku. Moglibyśmy bronić kwadratu 200 na 200 kilometrów. Tyle, że Polska to mniej więcej 1000 na 1000 kilometrów - powiedział generał, który dowodził dużymi ćwiczeniami.

Na jaką pomoc zachodu moglibyśmy liczyć? Na NATO, czyli po prostu na Stany Zjednoczone. Jeden z byłych dowódców naszej armii podkreśla: Jest jeden problem. Amerykanie nie mają wojska w Europie. Zanim zmontowaliby odpowiednio duży kontyngent minęłoby kilkadziesiąt dni i byłoby po zawodach.

W Europie Amerykanie mają coś, co robi na Rosjanach wrażenie - lotnictwo. 48 nowoczesnych F-16 Polski i zaplecze w postaci amerykańskiego lotnictwa jest sygnałem odstraszającym. W zeszłym tygodniu Amerykanie zdecydowali, że do Polski na dniach przyleci tuzin ich myśliwców F-16. Oczywiście 60 myśliwców nie wygra wojny, ale chodzi o danie Rosjanom wyraźnego sygnału, że Amerykanie są blisko.

Cały tekst w najnowszym wydaniu tygodnika "Wprost".