6 brytyjskich żołnierzy, zabitych wczoraj w mieście Al-Madżar al-Kabir w Iraku, zginęło z rąk rozwścieczonych cywili. Iracki policjant twierdzi, że tłum zaatakował Brytyjczyków po tym, jak podczas demonstracji przeciwko obecności wojsk w mieście zastrzelili oni 2 Irakijczyków.

Mieszkańcy miasteczka twierdzą z kolei, że w starciu z brytyjską policją zginęło co najmniej 4 Irakijczyków, a 14 zostało rannych.

Minister obrony Wielkiej Brytanii Geof Hoon poinformował, że żołnierze byli członkami królewskiej policji wojskowej i uczestniczyli w szkoleniu lokalnej irackiej policji. To pierwsi Brytyjczycy, którzy zginęli w Iraku od czasu zakończenia wojny.

Do innego ataku doszło też w pobliżu Al Amarah. Tam zaatakowani zostali żołnierze z 1. Regimentu Spadochroniarzy. W starciu 8 Brytyjczyków zostało rannych.

2 samochody, którymi jechali, zostały zaatakowane granatnikami, ostrzelane z karabinów maszynowych i strzelb. Zaatakowała ich duża grupa Irakijczyków. Brytyjscy żołnierze odpowiedzieli ogniem i wezwali pomoc. Na miejsce zostały wysłane oddziały szybkiego reagowania, w tym helikopter „Chinook”. One też zostały ostrzelane. Rannych zostało 8 Brytyjczyków - mówił Hoon. Żołnierze trafili do amerykańskiego szpitala w Kuwejcie.

10:45