Hindusi są gotowi do uderzenia na pakistańską część Kaszmiru. W ciągu 10 dni 10 tys. żołnierzy zajęłoby 300 kilometrów kwadratowych spornego terytorium. Tak wyglądałaby operacja „Plasterek salami”. Zdobyte tereny byłyby później kartą przetargową w negocjacjach z Pakistanem – pisze najnowszy numer gazety "India Today".

Analogia do żywności jest nieprzypadkowa: sztabowcy tłumaczą, że Hindusi chcą po kawałku – tak jak kroi się wędlinę – zajmować małe obszary pakistańskiej części Kaszmiru. Na celownikach znalazły się tereny w okolicy Puncz-Radżuri. Stamtąd prawdopodobnie atakują terroryści, a ich likwidacja byłaby uzasadnieniem dla całej operacji.

Akcję poprzedziłby dwudniowy ostrzał pakistańskich pozycji. Później ruszyłaby piechota. Z powietrza żołnierze byliby ochraniani przez lotnictwo. Według planów w ciągu 10 dni 300 kilometrów kwadratowych przeszłoby pod kontrolę Indii.

To jedna z opcji. Inny plan przewiduje wkroczenie 100 kilometrów w głąb pakistańskiego Kaszmiru i zajęcie miast, np. Skardu. To jednak – pisze gazeta -

oznaczałoby kontratak Pakistanu i eskalację wojny. Do akcji wkroczyłyby czołgi, marynarka wojenna i lotnictwo, a walki toczyłyby się od Siachen po Gudżarat i Morze Arabskie.

Indie i Pakistan stoczyły już dwie wojny o tę prowincję. Oba państwa posiadają broń jądrową. Eksperci prestiżowego pisma "Jane's Defence" twierdzą, że Pakistan może mieć do 150, zaś Indie do 250 głowic. Sztokholmski Instytut Badań Pokojowych określa arsenał Indii na 40, zaś Pakistanu na 20 głowic nuklearnych.

foto India Today

15:00