Uporczywe wycie syreny alarmu samochodowego zamieniło w gehennę życie mieszkańców jednej z kamienic w centrum Gdyni. Alarm nie pozwalał mieszkańcom budynku przy ul. Warszawskiej zmrużyć oka przez trzy dni. Właściciel pojazdu w tym czasie szusował na nartach w górach.

Policja i straż miejska były bezsilne. Nikt nie chciał podjąć decyzji o wyłączeniu syreny. Niestety byśmy ponosili koszty naprawy tego samochodu. Nie mamy takich uprawnień - powiedział reporterowi RMF FM Janusz Witek z gdyńskiej straży miejskiej. Funkcjonariusz zaznaczył, że w takiej sytuacji najprościej jest ustalić w regulaminie wspólnoty mieszkaniowej, że alarm będzie wyłączany na koszt właściciela pojazdu.