​"Jeśli rząd zrealizuje ten pomysł, mieszkańcy wielu miast będą czekali na obwodnice o kilkanaście lat dłużej" - tak jeden z ekspertów komentuje ujawniony przez "Dziennik Gazetę Prawną" plan ministra transportu, by zrezygnować z budowy obwodnic. Z braku pieniędzy Sławomir Nowak chce ich kosztem uzupełnić brakujące odcinki tras ekspresowych i autostrad.

Nowak uważa, że to lepszy pomysł, niż budowa mających kilkanaście kilometrów obwodnic w różnych częściach kraju. Minister zakłada, że po uzupełnieniu odcinków tras ekspresowych, kierowcy dwupasmówkami ominą miasta i w efekcie obwodnice nie będą potrzebne.

I rzeczywiście, w przypadku takich miast jak Jarocin czy Ostrów Wielkopolski, które znalazły się na liście, planowana budowa trasy S11 spowoduje, że obwodnica de facto nie będzie potrzebna. Ciężki ruch pojedzie bowiem ekspresówką i w ten sposób ominie zatłoczone obecnie centra.

Jednak nie wszystkie miasta mają taką sytuację, np. w pobliżu Olsztyna, który od kilkunastu lat czeka na obwodnicę wzdłuż trasy nr 16, nie jest planowana budowa żadnej ekspresówki. Jeśli ministerstwo rzeczywiście przesunie pieniądze z planowanych obwodnic na budowę tras ekspresowych, nawet przez kilkanaście lat obwodnic nie doczekają się takie miasta jak: Suwałki, Pomiechówek, Kołbiel, Góra Kalwaria, Tomaszów Lubelski, Wąchock, Nysa, czy Kędzierzyn-Koźle.

Na ekspresówki poczekamy kilka lat?

Pomysł uzupełniania brakujących odcinków tras szybkiego ruchu wydaje się sensowny, ale nie należy tego robić kosztem obwodnic - uważa ekspert transportowy Michał Beim. Część ciężarówek może omijać płatne trasy szybkiego ruchu właśnie drogami lokalnymi, czyli przez zatłoczone centra miast - dodaje.

Resort wciąż czeka z podejmowaniem decyzji do czasu aż poznamy wysokość unijnego budżetu i dopłat do budowy dróg. Cała operacja może się skończyć tym, że na ekspresówki i tak będziemy czekać 5-6 lat, a część obwodnic może nie powstać w ogóle.