Przeprowadzane dziś sekcje zwłok mają ostatecznie potwierdzić przyczynę śmierci nastolatek z Krzeszowa. Śledczy wstępnie ustalili, że zmarły one po porażeniu prądem. Ciała 12 i 13-latki znaleziono we wtorek w rzece. Jedna z nich trzymała w ręce zerwany kabel energetyczny.

Śledczy z prokuratury w Kamiennej Górze mają przed sobą jeszcze dużo pracy. Musza ustalić, czy ktoś zgłaszał awarię sieci energetycznej w Krzeszowie, kiedy ewentualnie się to stało i jaka była reakcja służb.

Kolejna ważna kwestia to sprawdzenie stanu przewodów. Mieszkańcy Krzeszowa mówili w rozmowie z naszym reporterem Marcinem Buczkiem, że stan kabli jest fatalny. Powinni wszystko to powymieniać. Ta linia jest strasznie słaba - skarżyli się. Podkreślali też, że była ona wielokrotnie naprawiana, ale zawsze były to tylko prowizoryczne remonty.

Już wiadomo, że do tego, by wyjaśnić sprawę wypadku w Krzeszowie, konieczne będą specjalistyczne opinie biegłych z zakresu energetyki. Ich opracowanie może długo potrwać.

15 lat temu doszło do podobnego wypadku

Po tragedii w Krzeszowie wróciła sprawa podobnego dramatu sprzed 15 lat. Wypadek wydarzył się w Kamiennej Górze, kilka kilometrów od Krzeszowa. Prąd z zerwanego kabla wysokiego napięcia (20 tys. woltów) poraził wtedy dwóch nastolatków. Chłopcy w bardzo ciężkim stanie trafili do szpitala w Siemianowicach Śląskich. Cudem udało im się przeżyć wypadek.

Śledczy badający tę sprawę ustalili, że energetycy dostali zgłoszenie o zerwanym kablu, ale nie interweniowali. O zaniedbania oskarżono 8 osób, ale tylko 1 mężczyzna został skazany. Usłyszał on wyrok 2 lat więzienia w zawieszeniu. Sąd przyznał ciężko rannym chłopcom odszkodowania.

Dwie dziewczynki zginęły na miejscu

Ciała dwóch dziewczynek w wieku 12 i 13 lat znaleziono w poniedziałek w rzece niedaleko Krzeszowa pod Kamienną Górą na Dolnym Śląsku. Ze wstępnych ustaleń wynika, że dzieci zostały porażone prądem z linii energetycznej i zginęły na miejscu.

Dziewczynki najprawdopodobniej weszły do niewielkiej rzeki płynącej przez Krzeszów. Niewykluczone, że jedna z nich mogła dotknąć zwisającego kabla i wtedy doszło do tragedii.

Po wypadku rzeczniczka prasowa firmy Tauron Dystrybucja Ewa Groń przesłała mediom komunikat. "Na chwilę obecną wiemy, że z przebiegającej koło rzeki linii niskiego napięcia zerwał się przewód i doszło do porażenia. Sprawdzamy, co było przyczyną i jak doszło do tego tragicznego wydarzenia. Na ten moment możemy tylko wyrazić niezwykły żal i ubolewanie, że doszło do tak tragicznego wypadku".