Rocznie w Łodzi odbiera się ponad 6300 porodów. Na porodówkach w mieście dramatycznie brakuje miejsc. Kobieta na tydzień przed porodem nie ma żadnej pewności, gdzie i jak urodzi. Sprawdziła to nasza reporterka Agnieszka Wyderka, która wcieliła się w rolę przyszłej matki.

Reporterka zadzwoniła do kilku szpitali z pytaniem, czy może się do nich zgłosić, kiedy rozpocznie się poród. Oto co usłyszała:

Szpitale w Łodzi pięknie opisują to, co czeka na kobietę w ciąży. Przedstawiają statystyki; piszą, że nie ma bakterii i jest niska umieralność noworodków; oraz, że poród może odbywać się w dowolnej pozycji. Tymczasem na kolana rzuca tłumaczenie na porodówkach: Czy to będzie łóżko, czy sala 15-osobowa, to już jest mniejszy problem. Najważniejsze jest zdrowie pani i dziecka. Porodu i wojny się nie przewidzi.

O telewizję kablową i telefony przy łóżku, reporterka RMF FM już nie pytała, chociaż na stronach internetowych szpitale tak się reklamują. W ofercie są także porody rodzinne, w wodzie i w znieczuleniu. Znieczuleń zewnątrzoponowych nie ma - usłyszała tymczasem nasza reporterka.

Uruchomienie porodówki w szpitalu Madurowicza i powiększenie oddziału położniczego w szpitalu Rydygiera. To według łódzkich radnych sposób na rozładowanie tłoku na porodówkach. Jeszcze inny pomysł ma ordynator położnictwa szpitala imienia Rydygiera Janusz Lasota: Można ograniczyć przyjęcia pacjentek ginekologicznych, które nie wymagają natychmiastowego przyjęcia:

Przewodniczący Komisji Zdrowia w radzie miasta -Tadeusz Morawski - obiecał naszej dziennikarce, że przypilnuje, by radni zajęli się rozbudową oddziału położniczego szpitala Rydygiera.