Prokuratura, badająca sprawę katastrofy Casy nie wyklucza postawienia zarzutów konkretnym osobom - poinformował Szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Poznaniu płk Tadeusz Cieśla. Do wypadku doprowadziła cała seria kardynalnych błędów - ogłosiła Komisja Wypadków Lotniczych. Minister obrony zapowiada wyciągnięcie personalnych konsekwencji.

Po uwzględnieniu tego raportu, bo jest tam sporo wiedzy specjalistycznej, niektóre przesłuchania, będą musiały zostać powtórzone. Trzeba stwierdzić związek przyczynowy między zaniechaniami poszczególnych osób, czy przekroczeniem uprawnień, a właśnie tym zdarzeniem – powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM pułkownik Tadeusz Cieśla.

Katastrofa to zbieg niezawinionych okoliczności z błędami trudnymi do wytłumaczenia. Do wypadku przyczyniła się więc nie tylko pogoda - pogarszające się warunki atmosferyczne podczas lądowania - ale i szereg błędów wielu osób.

Jeśli komisja ustaliła, że popełniliśmy błąd, to tak było, był to na pewno jakiś błąd ludzki - tak rzecznik 12. Bazy Lotniczej w Mirosławcu komentuje raport komisji badającej katastrofę wojskowej Casy.

Z raportu wynika: po pierwsze, drugi pilot kierujący feralnym lotem nie był wyszkolony na Casie, a dowódca nie miał odpowiedniego doświadczenia. Podobnie zresztą, jak człowiek, który prowadził Casę z wieży kontroli lotów. Okazuje się, że był on dobrze obeznany jedynie w sprowadzeniu odrzutowców SU-22. Co więcej, załoga porozumiewała się z nim, stosując różne jednostki miar dla określania pozycji.

Błędy popełniła także sama załoga Casy. Nie obserwowano np. wskazań przyrządów, a piloci – wbrew procedurom – lądowali, wypatrując z samolotu świateł lotniska.

Ponadto samolot nie był w pełni wyposażony, a w Mirosławcu nie działał elektroniczny system lądowania ILS.

Minister obrony, oceniając raport, mówi o niebywałej nonszalancji w Polskich Siłach Powietrznych. Bogdan Klich zapowiedział, że do końca tygodnia wyciągnie personalne konsekwencje:

Jak w Mirosławcu przyjęto raport komisji? Mieszkańcy miasta zebrali się w Domu Kultury, żeby razem obejrzeć konferencję w Warszawie. Był z nimi reporter RMF FM Paweł Żuchowski.

Oto, co usłyszał:

To nie do pomyślenia aby załoga samolotu oraz obsługa popełniła takie błędy - powiedział w rozmowie z reporterem RMF FM Pawłem Żuchowskim podpułkownik rezerwy pilot Emil Kweclich:

CASA C-295 M rozbiła się 23 stycznia o godz. 19.07 w czasie podchodzenia do lądowania w 12. Bazie Lotniczej w Mirosławcu. Maszyna spadła na zalesiony teren poza jednostką, ok. 800 metrów od pasa startowego.

Na jej pokładzie znajdowało się 16 wysokiej rangi oficerów Sił Powietrznych i 4 członków załogi. Wszyscy zginęli na miejscu.