Oficjalnych wyników prezydenckich wyborów w Czeczenii wprawdzie jeszcze nie ma, ale jest niemal pewne, że zwyciężył popierany przez Moskwę Ału Ałchanow. Wg ostatnich danych, do urn poszło 77,1 proc. uprawnionych.

Kandydatów w wyborach było siedmiu, ale naprawdę liczył się jeden - szef MSW Ału Ałchanow. Oficer milicji był zwolennikiem Moskwy w czasie obu konfliktów czeczeńskich. Kandydatem Kremla został na samym początku kampanii wyborczej, gdy telewizje pokazały jego spotkanie z prezydentem Władimirem Putinem.

Oficjalne wyniki będą znane dziś około południa czasu miejscowego, ale i tak nie ma wątpliwości, co do zwycięzcy wyborów. Kreml, który popierał dotychczasowego ministra spraw wewnętrznych Ałchanowa, postarał się pod byle pretekstem usunąć wszystkich poważnych konkurentów.

Jedyny realny rywal Ałchanowa - moskiewski biznesmen Malik Sajdułłajew - został w lipcu skreślony z listy pod pretekstem błędu w dowodzie osobistym.

Według komentatorów, wygrana Ałchanowa niczego nie zmieni. Wybory zostały rozpisane, gdyż poprzedni lider Achmad Kadyroiw zginął w zamachu bombowym.

Obserwatorzy zastanawiają się dlatego, jak długo pożyje nowy prezydent. Władze w republice dzielą między siebie separatyści i rosyjscy wojskowi. Wiele do powiedzenia ma także syn zabitego prezydenta Ramzan Kadyrow, który dysponuje pięciotysięczną prywatną armią i będzie zapewne bardziej wpływał na sytuację w republice niż nowy prezydent, który jest tak słaby, że każdą, najdrobniejszą decyzję musi konsultować z Kremlem.

Głosowanie przebiegało spokojnie. Wyjątkiem była próba zamachu w jednym z lokali wyborczych w Groznym. Niezidentyfikowany mężczyzna, który próbował zdetonować ładunek wybuchowy, zginął na miejscu.

Wybory odbywały się w cieniu tragedii, do której doszło we wtorek. W niewielkim odstępie czasu spadły na ziemię dwa rosyjskie samoloty pasażerskie, zginęło 90 osób. Rosyjskie służby ostatecznie potwierdziły, że we wrakach obu samolotów znaleziono ślady materiałów wybuchowych.

Zazwyczaj oskarżają o podobne zamachy czeczeńskich rebeliantów. Tym razem Rosjanie są ostrożni, a do akcji terrorystycznej nie przyznaje się także żadne czeczeńskie ugrupowanie...